„Bo to się zwykle tak zaczyna”
Ta polska piosenka uważana jest za klasykę polskiego repertuaru przedwojennego. Jej nowe życie w postaci ciekawych wykonań współczesnych pozwala nam pielęgnować to, co najlepsze w naszej kulturze.
Piosenkę skomponował Stanisław Fereszko do tekstu Jerzego Ryby, występującego często pod pseudonimem Jerry. Kompozytor utworu znany także jako Samuel Fereszko to znakomity muzyk żydowskiego pochodzenia. Jeszcze przed wojną wyemigrował do Palestyny, a następnie do USA. Tam tworzył i działał jako muzyk, m. in. był dyrygentem New York Symphony Orchestra.
Piosenka znana jest głównie z wykonania Mieczysława Fogga, głównego wykonawcy przedwojennych przebojów. Jednak pierwsze nagranie to wykonanie Tadeusza Olszy z 1934. Jak to dobrze, że jego wersja zachowała się do dzisiaj.
Nowe wersje piosenki to na ogół wykonania bardzo podobne do oryginału, w tym wspomniana interpretacja Fogga. Ta wersja posłużyła jednak do nagrania znakomitego. The Bumelans, trzech zapaleńców, którzy specjalizują się w remiksach, nagrało kilka piosenek z repertuaru pana Mieczysława. Dzięki temu możemy dziś podziwiać maestrię w „Bo to się zwykle tak zaczyna”.
Obecnie chyba najbardziej znane jest nagranie Macieja Maleńczuka. Jego wersję zawdzięczamy albumowi „Psychodancing”, na którym znalazły się popularne piosenki, niekoniecznie kojarzące się z muzyką biesiadną, bo są tam również inne kultowe piosenki, jak „Płonąca stodoła” Niemena i „Absolutnie” Młynarskiego. Tym albumem Maleńczuk chciał przypomnieć, że zachwycając się zagranicznymi przebojami, mamy w Polsce piosenki, które niczym im nie ustępują. „Bo to się zwykle tak zaczyna” jest tutaj najlepszym przykładem.
Równie ciekawe jest nagranie Breslauer Cocktail. Do tej atrakcyjnej wersji nakręcono ciekawy teledysk. W całości powstał bardzo ciekawy, nowoczesny utwór.
Piosenka, podobnie jak wiele przedwojennych przebojów, jest częstym gościem koncertów wspomnieniowych. Na ogół te wersje, oprócz odkurzenia starej piosenki, niczym szczególnym się nie wyróżniają. Na uwagę jednak zasługuje interpretacja Ryszarda Rynkowskiego, który na festiwalu opolskim podczas jednego z takich wspomnieniowych koncertów interesująco wykonał tę piosenkę.
Jednym ze zjawisk, które już wielokrotnie opisywałem, jest stosunkowo małe zainteresowanie polskich artystów naszym rodzimym repertuarem. Na tle światowego boomu nasze próby są ciągle małym wkładem w historię „coverowania”. Dobrze więc, że chociaż taka skromna ilość ciekawych nagrań pozwala nam być dumnym z rodzimego repertuaru.
Wojciech Wądołowski
grudzień, 2017 r.