Brothers I Arms

Brothers in Arms

Dzisiaj przyglądamy się ważnej, mocno zakorzenionej w historii muzyki popularnej, piosence. Najlepszym dowodem jej znaczenia jest pierwsze miejsce na liście piosenek wszech czasów programu 3 PR. Jednak w nieco ważniejszym zestawieniu, TOP 5oo  magazynu Rolling Stone, piosenki nie ma nawet w ostatniej setce. Mało tego, na tej liście nie ma żadnej piosenki zespołu Dire Straits. To dziwne, bo w tym zestawieniu są głównie piosenki, które zmieniały i kształtowały mapę muzyki – w tym kontekście brak „Brothers in Arms” wygląda jak świadomy bojkot zespołu.  

Piosenka autorstwa Marka Knopflera, wokalisty Dire Straits, powstała podczas konfliktu militarnego na Falklandach w 1982, a nagrana została dopiero 3 lala później. Tekst piosenki, inteligentnie zawoalowana tematyka wojny i jej ofiar,  świetnie  przełożono na to, co oglądamy w doskonałym klipie – czarno-biały film rysunkowy, rejestrujący występ zespołu, przeplatany jest scenami z I wojny światowej. To wszystko w bardzo delikatny sposób tworzy głośny i istotny  w kulturze XX wieku manifest antywojenny. Już sam tytuł piosenki jest sprytną zabawą słowną, bo ”brothers in arms” to synonim oznaczającym braci broni, jednak w tłumaczeniu dosłownym to po prostu „bracia w ramionach”.

Te spowite mgłą góry,
Są teraz dla mnie domem,
Ale mój prawdziwy dom jest na nizinach
I tam pozostanie
Pewnego dnia wrócicie,
Do swych dolin i swych farm,
I już więcej nie będziecie palić się,
by stać się towarzyszami broni*

Na polach zniszczenia,
Chrzest ognia
Byłem świadkiem waszego cierpienia
Gdy rozszalała się bitwa
I choć tak bardzo mnie zranili
W strachu i przerażeniu
Nie opuściliście mnie
Moi bracia z armii

Jest tyle różnych światów
Tak wiele różnych słońc
Mamy tylko jeden świat
Lecz żyjemy w różnych

Słońce zstąpiło już do piekieł
A księżyc wznosi się wysoko
Pozwólcie, że pożegnam się
Każdy w końcu musi umrzeć
Ale jest zapisane w gwiazdach
I w każdej linii na twej dłoni:
Jesteśmy głupcami walcząc wciąż
Przeciwko naszym towarzyszom broni.

Utwór w całym swoim dramatycznym przekazie jest czymś w rodzaju epitafium, bo trudno klasyfikować go jako zwykłą piosenkę. Na szczęście większość wykonawców w swoich wersjach potrafiło uszanować powagę oryginału. Co prawda wielu z nich idzie jeszcze dalej, a wtedy utwór najczęściej ginie pod naporem patosu. Właściwe proporcje zachowała Joan Baez, której „rewolucyjna” przeszłość muzyczna jeszcze bardziej uwiarygodnia przesłanie utworu. Warto sobie więc przypomnieć, że wokalistka na początku była głównie znana z występów z innym piewcą prawdy, Bobem Dylanem, ale zapisała się też w historii jako wokalistka z Woodstock, czy artystka występująca przed przemówieniem Martina Luthera Kinga w czasie Marszu na Waszyngton.

W poszukiwaniu ciekawych nagrań kierowałem się względami muzycznymi, bo te również są tu bardzo istotne. W  tym właśnie przypadku sukcesem utworu jest znalezienie odpowiedniego balansu pomiędzy stroną muzyczną i niezwykle ważnym przesłaniem antywojennym. Ciekawą wersję nagrała fińska grupa metalowa Nothern Kings. Tutaj najbardziej zachwyca ciekawie rozwijająca się dramaturgia, znakomicie poparta akompaniamentem, mieszanką metalu z orkiestrą symfoniczną. Ta wersja jest dużo ciekawsza pod względem brzmienia orkiestry, niż kilka prób uznanych zespołów symfonicznych.  

W poszukiwaniu ciekawych wersji można się natknąć na wersję Gregorian. Ten zespół pojawia się w tym cyklu od czasu do czasu, bo obok propozycji tej formacji nie można przejść obojętnie. Powtórzę jedynie, że akceptacja zaproponowanej stylistyki, to kwestia preferencji muzycznych i progu bólu. Mój na szczęście jest w stanie zaakceptować tego rodzaju eksperymenty, mimo że przekracza granicę muzycznej tolerancji.

Wracając do wersji artystycznych, ponownie spotykamy zespół fiński, tym razem a cappella. Wykonanie Club For Five przekonuje do tego stopnia, że można uwierzyć, iż mamy tutaj do czynienia z tradycyjną pieśnią, sławiącą waleczność na polu bitwy. Mnie zainteresowało również perfekcyjne wykonanie na żywo i rewelacyjny, głęboki bas jednego z wokalistów.

Cieszę się, że dzisiejszą opowieść udało mi się wzbogacić o kilka nagrań o różnej stylistyce. Te wszystkie próby, mimo że bardzo odległe od siebie, ale także od oryginału, potwierdzają dużą wartość muzyczną utworu. Jeśli dodamy do tego wartościowy tekst i uniwersalne, ważne przesłanie, to dochodzimy do wniosku, że mamy kontakt z wartościowym, mądrym utworem. I tego nie zmienią żadne listy przebojów i zestawienia decydentów. Najlepszym sędzią niech będzie po prostu słuchacz.

Wojciech Wądołowski

styczeń, 2016 r.