„Don’t Know Why”

„Don’t Know Why”

Ostatnio coraz częściej przyglądamy się piosenkom bardzo młodym, co w kontekście umiejscowienia ich w historii muzyki jest zjawiskiem wyjątkowym. Zwykle najwięcej ciekawych wykonań posiadają utwory powstałe wiele lat temu, a dzięki upływowi czasu i zmieniającym się muzycznym modom ich nowe wersje mają prawo zaskakiwać. Dziś przyglądamy się piosence z 1999 roku.

“Don’t Know Why” jest największym przebojem Norah Jones i pochodzi z debiutanckiego albumu “Come Away with Me” z 2002 roku. Rok później piosenka zdobyła 3 nagrody Grammy, w tym tytuł piosenki roku. Dlaczego utwór z 1999 roku zostaje zauważony kilka lat później? I tu czeka na nas niespodzianka, bo nagranie Norah Jones jest coverem! Tak, tak – pierwszym wykonawcą jest jej autor Jesse Harris. Ten artysta nagrał 15 albumów solowych, jednak największą sławę zdobył jako twórca tej właśnie piosenki. I dobrze, że Norah Jones ją wykonała, bo prawdopodobnie nikt by dzisiaj o niej nie pamiętał.

Norah Jones zrobiła z piosenką to, co wcześniej udało się Sinned O’Connor. Kiedy wokalistka nagrała kompletnie zapomnianą piosenkę Prince’a „Nothing Compares 2U”nagle wszyscy ją pokochali, a nowe wersje powstawały w niewiarygodnym tempie. W przypadku „Don’t Know Why” nie ma jeszcze takiego dużego zainteresowania, ale prawdopodobnie to jedynie kwestia czasu.

Dwie świetne wersje instrumentalne nagrali moi ulubieni wykonawcy. Te nagrania gitarzystów sporo się jednak różnią. George Benson nagrał wersję zwyczajną, nie ma tu żadnych udziwnień i popisywania się. Benson, który znany jest jako rewelacyjny wykonawca potrafiący zmieniać oblicza starych piosenek, tutaj ograniczył się do najprostszej postaci. I początkowo nawet zdziwiłem się, że nagranie jest wyłącznie instrumentalne, bo Benson na pewno mógłby tę piosenkę pięknie zaśpiewać. Teraz podziwiam muzyka, że ograniczył się do bardzo oszczędnej, stylowej formy.

Trochę inaczej do utworu podszedł wielki wirtuoz Path Metheny. Tutaj mamy zabawę melodią. Warto zwrócić uwagę, że  to wersja live.

Smokey Robinson, pionier stylistyki R&B nagrał wersję, na którą nie zwrócilibyśmy uwagi. Warto jednak odnotować, że wokalista, wykonując piosenkę bardzo podobnie do Norah Jones, przekroczył tę cienką granicę smaku. Tutaj jest trochę za bardzo płaczliwie, momentami nawet banalnie. W całości jednak, głównie dzięki świetnemu stylowemu akompaniamentowi i sporej kulturze muzycznej Robinsona, to wykonanie jest interesujące.

Na zakończenie miało być nagranie a cappella grupy Take 6. Niestety nie ma go jeszcze w sieci. Namawiam więc do poszukania go za jakiś czas, bo zapewne się pojawi.

I to by było na tyle, krótka historia piosenki niespełna 20. letniej. Nie mam wątpliwości, że nowe wersje  będą się pojawiały, bo to piękny utwór. A jak pokazuje historia, nic tak nie przyciąga do muzyki, jak częste powtarzanie tych samych piosenek. I jeśli te powtórzenia będą polegały na nowych, ciekawych wersjach, to możemy się spodziewać, że poprowadzi to innych artystów do nowych lądów.

Wojciech Wądołowski

wrzesień, 2018 r.