GEORGIA ON MY MIND

„Georgia On My Mind”

Georgia, Georgia, The whole day through, This old sweet song, Keeps Georgia on my mind.

(Georgia, Georgia, Przez cały dzień, Ta stara słodka piosenka, Nie pozwala mi zapomnieć o Georgii.)

Już po krótkim fragmencie tekstu automatycznie zaczyna brzmieć nam w uszach melodia tej bardzo znanej piosenki. Piosenki niezwykłej, bo zmieniającej swoje znaczenie i miejsce w muzyce z biegiem lat – rozpoczęła jako przeciętna piosenka na cześć dziewczyny, a skończyła jako hymn jednego ze stanów USA i uznany standard jazzowy.

A początki w ogóle nie wskazywały, że powstaje coś niezwykłego. Hoagy Carmichael napisał muzykę do tekstu Stuarta Gorella. Zbiegiem okoliczności pierwszym wykonawcą piosenki jest jej kompozytor, a na dodatek, tekst powstał na cześć siostry Carmichaela, Georgii. Tak więc do końca nie wiadomo, czy pierwotnie piosenka była wyznaniem miłosnym, czy tylko braterskim oddaniem hołdu. Warto posłuchać pierwszego nagrania tej piosenki w wykonaniu kompozytora, choćby po to, by dowiedzieć się, jak dokładnie brzmiała jej pierwotna wersja.

               

I już teraz, nieco uprzedzając fakty trzeba powiedzieć, że większość kolejnych wersji tej piosenki nie jest wzorowana na pierwowzorze, a na jednym z coverów. A powszechnie wiadomo, że sztandarowe wykonanie, to wersja Ray’a Charles’a, bo to głównie dzięki niemu ten utwór jest wciąż obecny. Ray Charles, pochodzący właśnie z Georgii (urodził się w Albany i tam spędził 5 lat) nagrał go w 1960 roku i bardzo szybko wprowadził na szczyty list przebojów. Od tego momentu piosenka cały czas jest obecna w uszach i sercach słuchaczy. Przeciętny odbiorca jest przekonany, że to piosenka Ray’a, do tego stopnia, że do dziś wielu artystów śpiewając ją podaje, że to cover utworu Ray’a Charles’a. Nowy rozdział w życiu tego utworu, to rok 1979, kiedy Charles wykonał go przed siedzibą władz stanu Georgia wAtlancie. Był to występ niezwykły – symbol pojednania po konflikcie w kwestii praw obywatelskich; w tych okolicznościach władze stanu oficjalnie przeprosiły artystę za ukaranie go przed kilkunastoma latami dożywotnim zakazem występu na terenie Georgii. Przyczyną tej decyzji była odmowa Ray’a występu przed segregowaną rasowo publicznością. Po występie w Atlancie władze oficjalnie ustanowiły „Georgia on my mind” piosenką stanową. Jej tytuł był także przez 6 lat sloganem tablic rejestracyjnych tego stanu. I nic dziwnego, że wykonanie Ray’a Charles’a jest uważane za wiodące, bo oprócz zdecydowanych wartości artystycznych, które wprowadziły piosenkę do historii muzyki rozrywkowej, mieści się w nim symbol przemian, jakie dokonywały się w USA w drugiej połowie XX wieku.

               

Na bardzo długiej liście wykonawców kolejnych wersji znajdują się m.in. nazwiska wybitnych wokalistów: Ella Fitzgerald,  Willie Nelson, Billie Holiday, Louis Armstrong. Z tego grona wybieramy niekwestionowaną królową, która w wykonaniu na żywo pokazuje, jak zwykle, niezwykłą maestrię. Być może na pierwszy rzut oka (a raczej ucha) nie jest to wykonanie odkrywcze, ale parę drobiazgów temu przeczy – w kilku miejscach Ella „wtrąca” od niechcenia kilka swoich dźwięków, bardziej jako akompaniament, bo oryginalna linia melodyczna jest nietknięta. Na tym właśnie polega różnica między wielkimi i pozostałymi muzykami.

               

Z czasów nowszych, pośród niezliczonej ilości wykonań, wyróżniają się głównie dwa. Pierwsze to „niepoprawny” Michael  Buble. Ten facet jak zwykle zachwyca swoją przewrotnością, bo śpiewając piosenki z pierwszej połowy minionego wieku nie stara się usunąć z nich patyny, a wręcz ją konserwuje, dzięki czemu otrzymujemy bardzo dobrze wypielęgnowany zabytek we współczesnych ramach. Również piosenki nowe, specjalnie dla niego napisane, Buble wykonuje z podobną „manierą” – można odnieść wrażenie, że to covery starych piosenek. Każde jego wykonanie jest wypieszczone: porządnie zaaranżowane i zagrane, ale przede wszystkim uczciwie zaśpiewane, z tym charakterystycznym swingującym pazurem.

Drugie, w miarę nowe nagranie, wersja Michaela Boltona, to oprócz wartości muzycznych również dla nas, Polaków, dodatkowe znaczenie. Właśnie ta piosenka została wykonana podczas warszawskiego koncertu z okazji rozpoczęcia polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Wokaliście towarzyszy polska orkiestra pod batutą Adama Sztaby i niegdyś bardzo popularny, znany z płyt solowych, saksofonista Kenny G.

               

„Georgia on my mind”, jak przystało na wielki hit, jest także ulubionym tematem instrumentalistów, zwłaszcza muzyków jazzowych. Wykonanie Keith’a Jarrett’a to przykład najwyższej maestrii. I jest tutaj dodatkowy smaczek, bo to nagranie z koncertu w Polsce.

Na zakończenie wykonanie najbardziej współczesne. Propozycja amerykańskich raperów (Ludacris i Field Mob) to śmiała, mocno posunięta wariacja z udziałem bardzo skromnego fragmentu piosenki. W tym przypadku chodzi bardziej o nawiązanie do znaczenia symbolicznego, jakie nadał piosence Ray Charles w swojej walce z rasizmem. Ta wersja, z nowym tekstem, odnosi się wprost do stanu Georgia i jej kolorowej specyfiki. I pewnie niejeden słuchacz oburza się na tak brutalne potraktowanie piosenki. Tylko po co? Powinniśmy się cieszyć, że muzycy, których twórczość kojarzona jest z „obsceną”, wulgarnym językiem i niewybredną, nie bywającą w salach koncertowych publicznością, sięga po utwory kultowe. W ten właśnie sposób artyści docierają do swoich fanów z kawałkiem historii nowożytnej. Wielkiej historii.

Wojciech Wądołowski

kwiecień, 2012r.