Imagine

„Imagine”
„Imagine”, numer 3 na liście piosenek wszechczasów, kolejna piosenka-legenda, kolejna ciekawa historia. Tak naprawdę trudno jednoznacznie stwierdzić, który aspekt popularności piosenki jest ważniejszy: jej walory artystyczne, czy przesłanie, dzięki któremu utwór ten jest dyżurnym songiem na wszystkich koncertach ze szczytną ideą. Zapewne sam tekst nie wystarczyłby, gdyby piosenka nie była interesująca muzycznie – wszak to efekt pracy twórczej znakomitego kompozytora, autora wielu wcześniejszych przebojów The Beatles.
Piosenka „Imagine” powstała w 1971 roku, a na jej kształt miała wpływ twórczość żony kompozytora – Joko Ono. Sam Lennon tak mówi o powstaniu piosenki:
„To powinno być podpisane Lennon/Ono. Duża część tekstu, pomysłu, wzięła się od niej. W tym czasie byłem jednak znacznie bardziej samolubny, bardziej „macho”  i  jakoś pominąłem jej wkład. Ale to było wzięte prosto z „Grapefruit”, jej książki.  To właściwie manifest komunistyczny, chociaż nie jestem komunistą i nie należę do żadnego ruchu. „Imagine” jest tym samym co piosenki „Working Class Hero”, „Mother” czy „God” z pierwszej płyty, która była dla ludzi zbyt realistyczna, więc jej nie kupowali. Zakazano jej w radiu. „Imagine” zawiera dokładnie ten sam przekaz, tylko pokryty lukrem. I niemal wszędzie jest przebojem: ta antyreligijna, antynacjonalistyczna, nonkomformistyczna i antykapitalistyczna piosenka… Lukier sprawia, że jest akceptowalna.”

 

 

Dla Polaków piosenka ma jeszcze dodatkowe znaczenie – autorem pięknego i pionierskiego na tamte czasy (1986) teledysku,  jest zdobywca Oscara za znakomite „Tango”,  Zbigniew Rybczyński. Co prawda jest to drugi klip do tej piosenki, ale to właśnie wizja Rybczyńskiego jest bardziej uznana przez słuchaczy i znawców (Srebrny Lew w Cannes za najlepszy teledysk).

Wśród licznych wykonań wielu światowej sławy artystów wyłaniają się trzy główne nurty zastosowania tej piosenki.
Akcje charytatywne
Od kilkunastu lat tradycją stało się organizowanie koncertów towarzyszących zrywom narodowym, jak np.: Lide Aid, czy Tsunami Aid. Na takich koncertach „Imagine” jest niemal piosenką obowiązkową, a wielu wykonawców uważając, że piosenka obroni się sama, nie usiłuje wykonać jej chociażby przyzwoicie. Ciekawe jest wykonanie Madonny, która nigdy wybitną wokalistą nie była, ale swoją koncepcją (ciekawa aranżacja) udowadnia, że żadnej piosenki nie można wykonać „z marszu”. W tym miejscu muszę się zatrzymać na wykonaniu Lady Gaga.

 

 

Wokalistka przyzwyczaiła nas do swojej ekscentryczności, ale także często udowadnia, że na scenie ma coś do powiedzenia. Tak jest też tym razem. Jej „Imagine” jest próbą aktualizacji tekstu – piosenkarka dopisała nowe fragmenty:

„People of the nation / Are you listening / It isn’t equal if it’s sometimes /  I want a real democracy / Imagine all the people / Could love equally”, 
albo:
“Imagine all the people / Sharing in the world / With nothing to hate / And nothing to think / Just people to love / And friends to have drinks”.
Pomijając kwestię wierności autorowi, artystce udało się pokazać osobisty stosunek do kwestii poruszonych przez Lennona. Najważniejsze jednak w tym zabiegu jest odbrązowienie znaczenia piosenki, która stała się symbolem ruchów wyzwoleńczych, braterskich itp. Zapewne taki zabieg  jednym się podoba, innym nie, jednak na pewno obok takiej próby wyrażenia swoich poglądów nie można przejść obojętnie. Jakkolwiek o sensie tego eksperymentu można dyskutować, tak nie można się pogodzić  z próbą nowej harmonizacji piosenki. Jedynym wytłumaczeniem jest po prostu pomyłka wokalistki, która sama sobie akompaniując, nie wykazała się należytym kunsztem pianistycznym. 
Nurt stadionowy
“Imagine”, mimo że jest raczej refleksyjną balladą świetnie sprawdza się na dużych koncertach, kiedy tysiące gardeł towarzyszy wykonawcy, jak to miało miejsce między innymi w przypadku takich tuzów estrady jak  Elton John, czy legendarny Quinn. Szczególnie w tym nurcie brzmi wykonanie Petera Gabriela, który śpiewając  piosenkę podczas ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Turynie podkreśla jej uniwersalność  i  ciągłą aktualność.

 

 

I może w tych wykonaniach nie ma nic artystycznie szczególnego, jednak w przypadku artystów, którzy w swoim repertuarze mają wielkie autorskie hity, a mimo to decydują się na zaśpiewanie obcej piosenki, nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Tu bardziej chodzi o pewną symbolikę.

Nurt artystyczny
W ponad stu różnych wykonaniach sporą grupę stanowią interpretacje uniwersalne. Wokaliści zainteresowali się tą piosenką głównie dlatego, że jest po prostu piękna. Okazuje się jednak, że odarcie piosenki z głównego przesłania Lennona i postawienie wyłącznie na walory muzyczne, to bardzo duża odwaga. Odwaga, ale również artystyczne samobójstwo, bo samo epatowanie głosem albo, o zgrozo, dodawanie kiczowatych ozdobników nie może się dla tej piosenki skończyć dobrze. Chlubny wyjątek to nasza „etatowa” dostarczycielka przykładów najwyższej sztuki coverowej –  Eva Cassidy.

Wersja Evy jest jak zwykle piękna i do tego stopnia sugestywna, że wielu wykonawców śpiewających tę piosenkę podaje ją jako cover utworu Evy Cassidy. I właściwie mają rację, bo wersja Evy trochę odbiega od oryginału, więc mamy do czynienia z dziwolągiem – cover em covera.

Na zakończenie zostawiłem perełkę.  Herbie Hancock, znakomity pianista jazzowy,  wyczarował niepowtarzalny klimat, a zapraszając do współpracy  kilku znakomitych wokalistów udowodnił, że wyraźna wizja zaprezentowania piosenki zawsze musi przynieść dobry, zamierzony  efekt. 

 

Wojciech Wądołowski

październik, 2011 r.