krajewski (kiedy mnie)

„Kiedy mnie już nie będzie”

W naszym cyklu już raz przyglądaliśmy się twórczości spółki autorskiej Osiecka/Krajewski („Uciekaj moje serce”). Po 2 latach warto wrócić do tego repertuaru, bo tu znakomitych piosenek jest sporo. To kolejny duet, po Starszych Panach, który zajmuje czołowe miejsce w historii polskiej piosenki. Utwory tej spółki autorskiej stanowią tzw. kanon wykonawczy każdego szanującego się wokalisty, szkoda jedynie, że wiele wykonań nie jest w stanie nawet dotknąć klasy twórców.

Piosenka, której dziś się przyglądamy podobnie, jak wszystkie piosenki  tych autorów, jest „repertuarem obowiązkowym” na przeglądach kojarzonych bardziej z interpretacją, niż z muzyką. Stąd dla przeciętnego słuchacza większość piosenek Osieckiej i Krajewskiego to automatyczne skojarzenie z piosenką niszową.

Siądź z tamtym mężczyzną twarzą w twarz 
Kiedy mnie już nie będzie
Spalcie w kominie moje buty i płaszcz
Zróbcie sobie miejsce…

A mnie oszukuj mile
Uśmiechem, słowem, gestem
Dopóki jestem,
Dopóki jestem…

Dziel z tamtym mężczyzną chleb na pół
Kiedy mnie już nie będzie
Kupcie firanki, jakąś lampę i stół
Zróbcie sobie miejsce…

A mnie zabawiaj smutnie
Uśmiechem, słowem, gestem
Dopóki jestem,
Dopóki jestem…

Płyń z tamtym mężczyzną w górę rzek
Kiedy mnie już nie będzie
Znajdźcie polanę, smukłą sosnę i brzeg
Zróbcie sobie miejsce…

A mnie wspominaj wdzięcznie
Że mało tak się śniłem
A przecież byłem,
No, przecież byłem…

A mnie oszukuj mile
Uśmiechem, słowem, gestem
Dopóki jestem,
Dopóki jestem…

A mnie bezczelnie kochaj
Choć smutne śpiewki przędę
Bo przecież będę,
Bo przecież będę…

„Kiedy mnie już nie będzie” jest piosenką nietypową, bo to jedna z nielicznych, których kompozytor nie oddał nikomu do zaśpiewania, lecz zrobił to sam. Być może chodziło o to, że skoro nie jest to piosenka dla kobiety i nie może jej zaśpiewać Maryla Rodowicz, „etatowa” wokalistyka tej pary twórców, to kompozytor musi zrobić to sam? To tylko spekulacje. Zresztą czas pokazał, że obecnie ta piosenka najchętniej jest śpiewana przez panie. I tu będzie kilka przykładów najwyższej próby. Ułóżmy więc 3 świetne wykonania sekwencyjnie.

Zacznijmy od wersji Anny Dąbrowskiej. To jedno z licznych wykonań okolicznościowych, a ta kategoria na pewno nie służy tworzeniu wielkich kreacji. W tym jednak przypadku podoba mi się, że wokalistka nie siliła się na sztuczne fajerwerki. Zaśpiewała naturalnie, „tak po prostu”.

O piętro wyżej przenosi nas Anna Serafińska, której płyta w całości poświęcona piosenkom Agnieszki Osieckiej, jest na naszym rynku rarytasem. Artystka udowodniła wszystkim zwolennikom szufladkowania, że dzielenie wokalistów na jazzowych, popowych i innych nie ma najmniejszego sensu. Są po prostu dobrzy wokaliści i ci pozostali. Serafińska w swojej wersji stawia na stronę muzyczną – starannie opracowana koncepcja ze zmienioną pulsacją i świetna aranżacja cieszą ucho wymagającego słuchacza. Do tego ciekawa interpretacja, bez przekombinowania. To bodaj najciekawsza płyta z piosenkami Agnieszki Osieckiej w naszym kraju.

Anna Maria Jopek, wokalistka eksperymentująca, zaproponowała koncepcję ballady smooth-jazzowej. Jej wersja mocno stawia na stronę muzyczną, jednak robi to inteligentnie, nie marginalizując tekstu. To niewątpliwie propozycja dla bardziej wymagającego słuchacza, zwłaszcza miłośnika muzycznych smętów.

Kolejnym  wykonawcą, który całą płytę poświęcił piosenkom Agnieszki Osieckiej, jest zespół Raz dwa trzy. Interpretacja tej formacji wymaga dłuższego przyjrzenia się – bo oto zespół, który od lat tworzy świetny repertuar z taką klasą i częstotliwością, że nasuwa podejrzenie, iż pokłady twórcze lidera Adama Nowaka szybko się wyczerpią. Jeśli więc kapela sięga po obce piosenki i robi to w sposób mistrzowski, to musiał być jakiś powód. Tym powodem jest na pewno nowa koncepcja, czego najlepszym dowodem jest „Kiedy mnie już nie będzie”. Ta wersja, to postawienie na stronę muzyczną, co w przypadku wykonawcy kojarzonego z piosenką poetycką dodaje specjalnego kolorytu.

Tych kilka wysłuchanych właśnie wersji dowodzi, że w Polsce można interesująco wykonywać covery. Jednak do tego jest potrzebny świadomy i dojrzały artysta, który obcy repertuar  wykonuje nie dlatego, że nie ma nic ciekawszego do zaproponowania, lecz z ewidentnej potrzeby przekazania swoich emocji. I chyba nawet lepiej, że dobrych nagrań jest tak mało. Wysoka sztuka nie lubi tłumu.

Wojciech Wądołowski

maj, 2014 r.