“Nothing compares 2U”
Na hasło „Nothing copares to you” automatyczny odzew: Sinead O’Connor. Odpowiedź automatyczna i bezdyskusyjna, bo przeciętny znawca sceny muzycznej jest przekonany, że to piosenka tej pani.
No to pani Sinead udało się oszukać miliony ludzi, bo „Nothing compares to you” to cover. To co ta wokalistka zrobiła, to niewątpliwe mistrzostwo, nie sztuka wziąć bardzo popularną piosenkę i ją trochę podrasować. O wiele więcej trzeba się napracować wybierając piosenkę nieuznaną, słyszeć w niej niewykorzystane obszary i potencjał. Wszak dzięki temu wykonaniu piosenka znalazła się na wielu światowych listach przebojów, łącznie ze 162 miejscem na liście piosenek wszech czasów.
A początki tego utworu nie są imponujące. Co prawda napisał ją sam Prince, ale fakt, że powierzył jego wykonanie w 1985 roku zespołowi The Family sprawił, że piosenka szybko pokryła się kurzem. Dlaczego? Ta wersja jest raczej bez polotu, po prostu nudna.
Po sukcesie Sinead nagle wszyscy zapragnęli tę piosenkę śpiewać, ale nikomu nie udało się stworzyć wersji godnej zapamiętania. Przykłady można by tu mnożyć. Każda z nowej wersji jest kolejnym powieleniem koncepcji Sinead. A co jeszcze ciekawsze? Nawet Prince zaczął ją wykonywać na swoich koncertach dopiero po sukcesie Sinead. To wygląda mniej więcej tak, jakby Prince śpiewał cover, a nie swoją piosenkę. Brawo Sinead!
A tak na marginesie, to przypomina mi się opinia pewnej znanej osoby z naszego show businessu, że dobrą piosenkę to nawet beztalencie potrafi zaśpiewać. Przykład tej piosenki pokazuje, że nawet nazwisko uznanego twórcy nie gwarantuje sukcesu.
Wojciech Wądołowski
czerwiec, 2011