Rebeka

„Rebeka”

Dziś czas na „Rebekę”, piosenkę – legendę. Dla wielu z nas jest ona elementem polskiej kultury, ale równocześnie bardzo często bywa przykładem nienajlepszego gustu. Przy okazji omawiania utworu po  raz pierwszy w naszym kowerowym cyklu gościmy wielką Ewę Demarczyk. Jej interpretacja będzie ciągle wzorem dla nowych wykonawców.

Wykonanie Ewy Demarczyk wprowadziło piosenkę na polską scenę II połowy minionego wieku i pokazało, że ten lekko obciachowy utwór może błyszczeć. Tak, artystka na nowo zinterpretowała piosenkę przedwojenną. „Rebeka” autorstwa Andrzeja Własta i Zygmunta Białostockiego po raz pierwszy została wykonana przez Dorotę Kalinównę  w 1933 roku w słynnym teatrze kabaretowym Morskie Oko. Jedno z pierwszych zachowanych wykonań autorstwa Zofii Terne daje wyobrażenie pierwowzoru.

Nagrania przedwojenne pokazują olbrzymią różnicę w postrzeganiu piosenki. To właśnie interpretacja Ewy Demarczyk zdecydowała, że utwór dziś uważa się za ważny i atrakcyjny.  Piosenka od tego czasu przyciąga ambitnych interpretatorów, głównie aktorów, którzy nie mają świadomości, że biorą się za bardzo delikatną materię. W przypadku tej piosenki odległość pomiędzy artyzmem i kiczem jest tak minimalna, że potrzeba nie lada doświadczenia, aby nie znaleźć się po tej gorszej stronie. W nowych wykonaniach zdecydowanie wyróżniają się propozycje śmiałe muzycznie. Maja Kleszcz wspólnie z zespołem Incarnations zaprezentowała wersję odważną i nowoczesną.

Podobnie śmiało poczyna sobie Kayah, która kontynuując fascynację muzyką bałkańską adaptuje piosenkę do tej właśnie stylistyki. Przy tej okazji odzywają się oczywiście oburzone głosy, że jest to bezczeszczenie wersji Demarczyk. Pamiętać jednak należy, że nowe wersje można porównywać jedynie z oryginałem. Wiadomo, że Kayah opracowując  swoją koncepcję musiała mieć świadomość wersji Demarczyk, co nie znaczy, że się na niej wzorowała, bo to artystka wysokiej klasy.

Wszystkie prezentowane nagrania to wykonania damskie, co raczej dziwić nie powinno, wszak to piosenka napisana dla kobiety. Może właśnie dlatego zawsze ciekawe będą propozycje śpiewających panów. Niestety na razie żadne z nich nie jest na tyle interesujące, aby się nim zajmować. Warto za to wrócić do tożsamości narodowej samej piosenki. W świadomości większości melomanów jest to utwór o proweniencji żydowskiej. I być może tak jest, o czym świadczy tytuł (Rebeka jest biblijnym imieniem pochodzenia hebrajskiego) i żydowskie korzenie autorów piosenki. Nie zmienia to jednak faktu, że sam utwór nie posiada wyraźnych cech kulturowych, a pierwsze wykonania tylko to potwierdzają. Sprawczynią całego zamieszania jest ponownie  Ewa Demarczyk,  która traktowała piosenkę jako swoją,  tworząc kolejne interpretacje. W wysłuchanym na początku nagraniu artystki słychać jedynie nowoczesne i raczej odkrywcze odczytanie oryginału. W kolejnych wersjach Demarczyk coraz bardziej podkreśla stylistykę żydowską.

Można założyć, że dzisiejszy sukces piosenki to siła osobowości Ewy Demarczyk, która najpierw przypomniała melomanom ten stary utwór, a potem doprowadziła do nowego kontekstu. Dzisiaj kultura żydowska chwali się piosenką jako swoim dziedzictwem. Nie zastanawiając się nad tym,  kto ma rację, zakończmy argumentem merytorycznym – na język jidysz tekst został przetłumaczony dopiero po 50 latach bujnego życia utworu (przekładu dokonał w latach 80. Robert Stiller).

Wojciech Wądołowski

marzec, 2015 r.