Roxanne

„Roxanne”

Dzisiaj będzie Roxanne, popularna piosenka z repertuaru zespołu Police, nagrana na płycie Outlandos d’Amour. Piosenka, która narobiła tyle zamieszania.

Historia wykonywania tej piosenki, to historia dwóch utworów.

Utwór nr 1.

Pierwszy wykonawca piosenki jest naturalny i oczywisty. Sting, ówczesny wokalisty grupy The Police, napisał piosenkę dla siebie, czyli zespołu. Ale również dla siebie później – kiedy wokalista zdecydował się na karierę solową – ten utwór powędrował razem z nim. W tym solistycznym wędrowaniu Sting cały czas poprawiał piosenkę, zmieniał jej formę i dramaturgię. Jednego dnia potrafił zaśpiewać ją na festiwalu jazzowym, z ciekawym, typowym dla jazzu akompaniamentem, innego dnia wykonuje ją z orkiestrą symfoniczną. Dzisiejsze wykonania to wersje znacznie odbiegające od pierwowzoru, więc w tym przypadku możemy mówić, że autor sam koweruje swój utwór.

Piosenka powstała w 1978r. podczas koncertów The Police w Paryżu. Tam, w mieście słynącym z uciech cielesnych, Sting zainspirował się prostytutkami, które obserwował w pobliżu hotelu, w którym mieszkał zespół. Tytuł utworu, czyli imię prostytutki, to postać zapożyczona ze sztuki Edmonda Rostanda Cyrano de Bergerac. Sam tekst utworu jest dosyć odważny – mówi o miłości faceta do prostytutki.

Roxanne’ you don’t have to put on the red light
Those days are over
You don’t have to sell your body to the night
Roxanne’ you don’t have to wear that dress tonight
Walk the streets for money
You don’t care if it’s wrong or if it’s right

Roxanne’ you don’t have to put on the red light
Roxanne’ you don’t have to put on the red light
Put on the red light’ put on the red light
Put on the red light’ put on the red light
Put on the red light’ oh

I loved you since I knew ya
I wouldn’t talk down to ya
I have to tell you just how I feel
I won’t share you with another boy
I know my mind is made up
So put away your make up
Told you once I won’t tell you again it’s a bad way

Roxanne’ you don’t have to put on the red light
Roxanne’ you don’t have to put on the red light
You don’t have to put on the red light
Put on the red light’ put on the red light

Komponując piosenkę Sting planował ją w klimacie bossa-novy, lecz muzycy zespołu, (głównie perkusista, Stewart Copeland) przekonali go, aby utwór oparty był na rytmie tanga. I głównie ten rytm zdecydował o późniejszym nowym życiu utworu, ale o tym za chwilę.
W licznych próbach ponownego zagrania utworu przez innych wykonawców ciekawą kategorią jest zmienianie formy utworu, co jest ciekawe z punktu widzenia poszukującego artysty. Okazuje się, że to co dla jednego jest tangiem, dla innego artysty może być salsą lub stylistyką reggae.

Kolumbijski zespół LA 33 opracował piosenkę w formie salsy i ten pomysł wydaje się trafiony. Po pierwsze brzmi to bardzo naturalnie i profesjonalnie, a po drugie klimat salsy nadaje utworowi nowego charakteru, chociażby w kontekście kolumbijskiej wolności obyczajowej. Bardzo smaczne i stylowe.

Z kolei zespół Aswad nagrał wersję reggae. Również stylowo i z umiarem.

Kapela Fall Out Boy w swojej wersji wraca do korzeni, czyli rockowej wersji, bardzo podobnej do pierwotnego wykonaniu The Police. Może nie jest to wykonanie odkrywcze, ale także stylowe i rzetelne.

Utwór nr 2.

Zupełnie nowe życie piosenka otrzymała w 2001 roku pojawiając się w filmie Moulin Rouge!. Zresztą ten film to zbiór fantastycznych coverów, gdzie jedna piosenka nas zachwyca do momentu, kiedy nie zabrzmi następna, która wydaje nam się jeszcze bardziej fantastyczna. Wszak to 20 piosenek opracowanych na mistrzowskim poziomie. I co ciekawe, na sukces tych piosenek składa się praca kilku osób, a wykonawca na pewno nie jest tutaj osobą najważniejszą. Głównie chodzi o koncepcję, a tę zawdzięczamy reżyserowi filmu (Baza Luhrmann), ale przede wszystkimi Craigowi Armstrongowi, autorowi ścieżki muzycznej.

Właśnie to co zrobił Armstrong jest niezwykłe i fantastyczne. Jego praca nad Moulin Rouge została doceniona wieloma nagrodami. I nic w tym dziwnego, wszak jego koncepcja piosenek jest świetna. Właśnie Roxanne jest przykładem niezwykłego mistrzostwa. To moim zdaniem jedno z lepszych opracowań coverów, jakiego przyszło nam słuchać. I jeszcze jedno – ta wersja tworzy nową jakość i właściwie nowy utwór, w którym poprowadzono równolegle dwa tematy muzyczne – oryginalnej melodii piosenki towarzyszy rozbudowana partia instrumentalna, która będąc w kontrapunkcie do melodii głównej stanowi samodzielną, niezwykle charakterystyczną oprawę. Paradoks tej piosenki polega na wykonywaniu jej przez orkiestry symfoniczne, jako samodzielny utwór instrumentalny, bo rzeczywiście warstwa instrumentalna jest w tym utworze opracowana wspaniale. Wszystkie instrumentalne wykonania tej wersji są jedynie próbą dogonienia pierwowzoru, ale na razie próby te przegrywają.
Pointą opowieści o dwóch utworach pochodzących z tego samego gniazda może być sam Sting. Po latach autor piosenki wrócił do niej, ale w wersji zdecydowanie odbiegającej od pierwowzoru. Dzisiejsze wykonania Stinga są mieszanką koncepcji pierwszych wykonań z tym, co zaproponowano w Moulin Rouge.

W tym wykonaniu Sting dokonał rzeczy niesamowitej. Połączył klimat wersji pierwotnej z symfonicznym smaczkiem i w dodatku wyszedł na ulicę, czyli wrócił do źródła. I w ten sposób historia zatoczyła koło. Takie niespodzianki lubimy.

Wojciech Wądołowski

październik, 2012 r.