„Sen o Warszawie”
Z okazji okrągłego jubileuszu naszego cyklu chciałem, aby ten setny artykuł był wyjątkowy – stąd pomysł, aby była to najbardziej uznana piosenka polska. Pomogło mi tutaj zestawienie piosenek wszech czasów, inicjowane przez radiową trójkę. To zamierzenie okazało się bardzo trudne – wszystkie piosenki z pierwszej trójki ( „Autobiografia”, „Nie pytaj o Polskę”, „List do M.”) to tak mocne ikony polskiej muzyki, że nie ma śmiałków do tworzenia nowych wersji. I bardzo dobrze! Z drugiej strony jednak może się okazać, że ten wielki szacunek dla twórców i wykonawców prowadzi do naszego muzycznego uwstecznienia. Na całym świecie są liczne przypadki dotykania piosenek uznanych za święte i niejednokrotnie efekt jest zaskakująco dobry. Być może w Polsce potrzebujemy czasu, aby urosło nowe pokolenie, dla którego te kultowe piosenki nie będą już tak emocjonalnie zaklęte.
Okazuje się, że na wspomnianej liście, zwłaszcza w jej czołówce, takich nietykalnych utworów jest więcej. Piąte miejsce to „Dziwny jest ten świat”, piosenka, której już się przyglądaliśmy. Posłuchamy więc innej piosenki tego wykonawcy, utworu z 20-ego miejsca listy.
„Sen o Warszawie” to jedna z tych piosenek, które są ściśle wpisane w historię polskiej muzyki rozrywkowej, przy jednoczesnym sporym zainteresowaniu nowych artystów. Piosenka z muzyką jej pierwszego wykonawcy i tekstem Marka Gaszyńskiego ukazała się w 1966 roku na płycie pod tym samym tytułem. Od samego początku utwór stał się jednym z ważniejszych w dorobku Czesława Niemena. Dzisiaj każda okazja muzycznego wspominania tego wielkiego artysty wiąże się z obowiązkowym pojawianiem się “Snu o Warszawie”. Zresztą jest to znak charakterystyczny naszego rynku – covery największych utworów tworzone są najczęściej przy tzw. okazji, czyli koncertach ku czci. Takie podejście nieco różni się od tendencji światowych, kiedy to artyści wykonują obcy repertuar , chcąc odnaleźć w nim nowe, często pionierskie pierwiastki. U nas możemy liczyć głównie na artystów rodzimych, kulturowo związanych z piosenką, będącą częścią naszego dziedzictwa; wywołuje to w nich już automatycznie pewien paraliż.
Ten nurt wykonawczy reprezentuje Edyta Górniak. Jej wykonanie to część historycznego koncertu „Tu Warszawa” z 2011 roku, uświetniającego przejęcie przez Polskę prezydencji w Unii Europejskiej. Wszystkie utwory, wykonywane na nim przez wielkie polskie i światowe gwiazdy (Michael Bolton, Manchattan Transfer) zyskały dużo blasku dzięki świetnym aranżacjom Adama Sztaby, granych przez najlepszą polską orkiestrę symfoniczną Symfonia Varsovia.
To co jest ważne w tej piosence, to jej mocne wpływy na wiele sfer życia. Nie można przecież udawać, że to przypadek, że właśnie „Sen o Warszawie” jest obecnie hymnem kibiców warszawskiej Legii. Co prawda tytuł utworu w kontekście tego, z czym kojarzą się przeciętnemu Polakowi mecze ligowe, jest tutaj raczej ironiczny, jednak sam fakt zainteresowania się trudną piosenką jest imponujący. Za to z premedytacją użyto piosenki do promowania filmu Juliusza Machulskiego „Ambassada”. Trzeba przyznać, że pomysł na realizację teledysku, bo ten tutaj jest kluczowy, może wprawić w zakłopotanie nawet odpornych odbiorców. Tego wykonania nie można jednak oglądać bez kontekstu, czyli obejrzenia całego filmu, bo dopiero wtedy jesteśmy w stanie zrozumieć tę śmiałą koncepcję. Duża klasa artystów objawia się w sparodiowaniu modnej ostatnio konwencji wykorzystania przez wszystkich występujących jednej gitary.
Powracając do poważniejszych interpretacji, nie sposób nie zauważyć wersji Stanisławy Celińskiej. To nagranie jest częścią projektu „Moja Warszawa”, w którym aktorka, rodowita warszawianka, zademonstrowała osobisty i bardzo emocjonalny stosunek do miasta. Koncepcja wykonawcza piosenki, jej rosnąca i zmieniająca się dramaturgia, to punkt wyjścia do fenomenalnego efektu. A ten nie byłby tak imponujący, gdyby nie interpretacja aktorki, ale też i perfekcyjna oprawa muzyczna. Tego typu propozycje trudno rozpatrywać w kategoriach typowych coverów, jednak niewątpliwie to jedna z lepszych prób odczytania cudzego repertuaru w Polsce.
I to wszystko na dzisiaj. Tak, 3 przykłady muzyczne to zdecydowanie za mało, aby wykreować określony pogląd. Musimy się jednak przyzwyczaić, że w przypadku polskich piosenek zawsze będziemy mieli dużo mniej materiału. Ważne jednak przy tym ciągle jest, że przyglądamy się jedynie wersjom twórczym, czyli takim, które wychodzą poza nieprzyzwoicie często reprezentowany nurt nagrywania banalnych kopii. A to nas nie interesuje!
Wojciech Wądołowski
lipiec, 2015 r.