„Somebody to Love”

 „Somebody to Love”

Piosenki mojego ulubionego zespołu Queen są ważnym wkładem w historię muzyki popularnej. Większość z nich do dziś stanowi bezdyskusyjny kanon. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś czynnie zajmujący się muzyką, nie otarł się o ten znakomity repertuar. Te piosenki są jednak inne – sposób ich wykonania zablokował nowych wykonawców, bo trudno sobie wyobrazić, aby te skończone, dopieszczone wykonawczo dzieła wykonywać inaczej. Jednak już wcześniej „odkryłem”, że nawet tak doskonałe i teoretycznie zaklęte piosenki jak „Bohemian Raphsody”, czy „The Show Must Go On” można wykonać po swojemu. Dlatego śmiało przyjrzałem się piosence „Somebody to Love”, bo to utwór utrzymany w konwencji rozrywkowej. I tutaj czekała na mnie niespodzianka – piosenka ma bardzo mało nowych wykonań. W dodatku te interpretacje niewiele różnią się od oryginału. Czyżbyśmy mieli do czynienia z piosenką nietykalną?

Piosenka autorstwa Freddiego Mercury’ego ukazała się w 1976 roku na płycie „A Day at the Races”, później również zmieściła się na albumie „Greatest Hits”. Wykonanie oryginalne często porównuje się do „Bohemian Rhapsody” z uwagi na bogatą harmonię i podobne solo gitarowe. Tutaj jednak partie wokalne zespołu zastąpiono chórem gospel. I te elementy tak mocno wbiły się w percepcję słuchaczy, że w nowych wykonaniach nie potrafiono z nich rezygnować.

Od samego początku piosenka zaczęła swoje życie jako dyżurna piosenka talent show, jak:  American Idol, X-Factor, The Voice of US. Oczywiście jest wielu śmiałków, którzy włączyli piosenkę do swojego repertuaru, ale nic z tego nie wynika – zdecydowana większość to wykonania wtórne i raczej słabe. Dlatego ciekawie prezentują się te z filmów. Na początek wykonanie Anne Hathaway

Dosyć często można też usłyszeć tę piosenkę w filmach dla dzieci. Co prawda koncepcja wykonawcza nie wnosi w tych wersjach nic nowego, ale godne szacunku jest, że młodym odbiorcom proponuje się piosenki reprezentujące najwyższy poziom. Tak jest np. w filmie „Happy Feet”.

I tutaj niestety kończymy poznawanie ciekawych wersji. Warto jednak jeszcze posłuchać i obejrzeć to, co zrobili studenci Hebrew University. Takie projekty, dosyć popularne na świecie, są wyrazem największego uznania dla twórców piosenki. I nie chodzi tutaj o wartość artystyczną wykonania, bo liczy się sam pomysł i przesłanie jakie z niego płynie.

 Właściwie nikomu nie udało się odciąć od wersji oryginalnej, bogatej w brzmienia drugiego planu i harmonię. A przecież piosenka jest stosunkowo prosta, jeśli skupimy się na samej linii melodycznej. Dlaczego żaden artysta jeszcze na to nie wpadł? Zapewne trzeba jeszcze poczekać. Ciekawi mnie jedynie, dlaczego w bardzo podobnej piosence „Bohemian Rhapsody” wielu artystów potrafiło stworzyć wersje samodzielne, mocno różniące się od oryginału. Tymczasem „Somebody to Love” ciągle jest niewolnikiem świetnego wykonania zespołu Queen.

 

Wojciech Wądołowski

Kwiecień, 2018 r.