„Summertime”
Do tego utworu nie chciałem się w ogóle zbliżać. Z kilku powodów. Głównie chodziło mi o bezczeszczenie efektu pracy genialnego mistrza. Wszak ponad 33 tysiące nagrań coverowych to wynik imponujący – w tej liczbie jednak jest tak dużo wykonań złych, że niejednokrotnie wstydziłem się, że musiałem ich słuchać. Ponadto Summertime nie mieścił się w pierwotnych założeniach tego cyklu coverowego, bo nie jest piosenką. Skoro jednak pisałem już o dziełach instrumentalnych, to zbliżając się w tym cyklu do 100 artykułów warto mimo wszystko przyjrzeć się i temu utworowi.
„Summertime” jest pierwszą w naszym cyklu nie piosenką, mimo że posiada wszystkie elementy występujące w tym gatunku, czyli melodię i tekst. Utwór, któremu się dziś przyglądamy, jest arią, czyli istotnym elementem opery Gerge Gershwin’a „Porgy and Bess” z 1935 roku. Warto wspomnieć, ze Gershwin jest uznany jako kompozytor przełomu. To właśnie dzięki niemu granice pomiędzy muzyką klasyczną i rozrywkową zaczęły się zacierać. Wspomniana opera jest tu, obok Błękitnej Rapsodii, najlepszym na to przykładem. Sama aria „Summertime” prawdopodobnie już na etapie komponowania opery była przewidziana jako magnes – stąd pewnie jej trzykrotna obecność (w I akcie jako kołysankę śpiewa ją Clara, a chwilę później towarzyszy jednej ze scen zbiorowych; w II akcie ponownie Clara wykonuje Summertime jako repryzę i wreszcie w akcie III jest śpiewana przez tytułową Bess). Pierwsze nagranie to wykonanie Abbie Mitchelz z udziałem Gershwina prowadzącego orkiestrę i grającego także na fortepianie
We wspomnianej już olbrzymiej ilości nagrań tego utworu jest kilka głównych nurtów, co stanowi o wielkiej sile i elastyczności kompozycji. No właśnie, niestety głównie kompozycji, o czym za chwilę.
Standard jazzowy, to chyba najbardziej oczywiste miejsce dla tego utworu. Dziś trudno sobie wyobrazić muzyka jazzowego, który nie próbował zagrać Summertime. I właściwie dzięki wokalistkom kojarzonym ze sceną muzyki synkopowej mamy tak dużo współczesnych wersji. Pierwszą wielką divą, która dokonała nagrania utworu, była Billie Holiday. Jej wersja jest tak przekonująca, że momentalnie przywołuje skojarzenia małych, zadymionych klubów. Pewnie w takich miejscach Summertime czuje się najlepiej.
W tym miejscu oczywiste jest przyjrzenie się wersjom instrumentalnym, których jest tak dużo, jak dużo jest liczących się wykonawców. Tworzenie listy muzyków jest bez sensu – łatwiej jest wymienić artystów, którzy Summertime nie grali lub śpiewali. W przypadku wersji instrumentalnych powstaje jednak spory problem – niektórzy muzycy zapominają, że Gershwin skomponował muzykę do konkretnego tekstu.
Summertime,
And the livin’ is easy
Fish are jumpin’
And the cotton is high
Your daddy’s rich
And your mamma’s good lookin’
So hush little baby
Don’t you cry
One of these mornings
You’re going to rise up singing
Then you’ll spread your wings
And you’ll fly to the sky
But till that morning
There’s a’nothing can harm you
With daddy and mamma standing by
Summertime,
And the livin’ is easy
Fish are jumpin’
And the cotton is high
Your daddy’s rich
And your mamma’s good lookin’
So hush little baby
Don’t you cry
Tekst utworu niesie ze sobą określone emocje. To dla nich kompozytor szukał inspiracji w afro amerykańskich spirituals i żydowskich kołysankach ukraińskich. W celu uzyskania efektu pieśni ludowej Gershwin oparł melodię na 6. dźwiękowej skali bluesowej. Analizując staranność, z jaką kompozytor podszedł do tekstu, trudno zgodzić się z wieloma muzykami, którzy zagrali wersje całkiem radosne. Należy sobie zadać pytanie, czy muzyk instrumentalista, jeśli dotyka wyłącznie warstwy muzycznej, jest zwolniony z pilnowania całej reszty. Mimo wszystko będę obstawał za szacunkiem dla twórcy wobec całego jego dzieła, proponując ciekawą wersję Milesa Davisa.
Bogactwo i niezwykły potencjał utworu zostały odkryty bardzo szybko przez muzyczny show biznes. Na szczęście początkowe wykonania były głównie artystyczne. Pierwsze rozrywkowe nagranie, dokonane przez wspomnianą Billie Holiday, wprowadziło utwór na listy przebojów. Później udawało się to jeszcze kilku artystom, np. w 1957 roku dokonał tego Sam Cooke. Jego wersja nieco różni się od większości wcześniejszych. Przede wszystkim jest lżejsza emocjonalnie i prawdopodobnie to zdecydowało o jej komercyjnym sukcesie.
Kolejne ciekawe wykonanie, podbijające listy przebojów, nagranie Al. Martino to nawiązanie do męskiej wokalistyki związanej z muzyką bigbandową. W tej wersji głównie zachwyca akompaniament, który z powodzeniem mógłby funkcjonować samodzielnie jako muzyka ilustracyjna do spektaklu teatralnego lub filmu. Na tle tak bogatego akompaniamentu zdecydowana interpretacja wokalisty dopełnia znakomitego efektu całościowego.
Jeszcze dalej poszedł Billy Stewart, który wprowadził utwór do kanonu muzyki R&B. Jego propozycja jest nieco odbiegająca od koncepcji oryginału, jednak sporo niespotykanego wcześniej luzu rzuca na ten utwór zupełnie nowe światło. Akurat w tym gatunku lekka swoboda wykonawcza nie razi, a ma wręcz swoje uzasadnienie.
Na wyżyny wykonawcze wspięła się Joplin Joplin. Jej wersja zapoczątkowała życie utworu jako ballady rockowej. Dopiero po tym wykonaniu Summertime zaczęło wykonywać wielu muzyków rockandrollowych (np. The Doors). Wersja Joplin jest perfekcyjna pod każdym względem. Po pierwsze akompaniament – bardzo nowatorski i proponujący zupełnie nowe walory brzmieniowe. Po drugie i chyba mimo wszystko przede wszystkim – anterpretacja wokalistki tak przekonująca i odbiegająca od oryginału, że właściwie mamy do czynienia z nowym utworem na podstawie kompozycji Gershwina. To co jest tutaj niezwykle istotne, to rewelacyjne trafienie w charakter utworu. To wszystko sprawia, ze wersja Janis Joplin jest dziś wzorem kreacji artystycznej. Okazuje się, że nawet muzyka pozornie lżejsza może rzetelnie odczytać wartości artystyczne pochodzące z innego (pozornie lepszego) gatunku.
Z wersji nieco nowszych warto posłuchać Petera Gabriela. Jego propozycja jest bardzo stylowa – staranny, oparty na oryginalnym akompaniament i stonowana, przejmująca interpretacja wokalna. Mimo wierności oryginałowi artyście udało się odcisnąć swoje piętno, czym po raz kolejny potwierdził swoją klasę.
Prezentowane wersje piosenkowe są już nieco historyczne, dlatego warto spojrzeć w jakim kierunku utwór ewoluuje obecnie. Fantasia i jej wykonanie są najlepszym przykładem muzycznej powściągliwości. Wokalistka, posiadając ogromne możliwości wokalne, skupia się przede wszystkim na muzyce i tekście, przez co staje się bardzo przekonująca. Mimo wszystko jej wykonanie jest bardzo nowoczesne, a świetna aranżacja na pewno w tej kreacji bardzo pomaga.
Ciekawym rozdziałem w życiu Summertime jest próba zrobienia z niego utworu tanecznego. To prawda, przejście od kołysanki do rytmów dyskotekowych to bardzo śmiała koncepcja, jednak niewątpliwie interesująca. Dzisiaj, kiedy słuchamy propozycji MFSB musimy pamiętać, że ta nieco eklektyczna wersja, to kwintesencja rytmów dyskotekowych sprzed 30 lat.
Aria, czyli punkt wyjścia dla dzisiejszego utworu, to najmniej reprezentowana kategoria we wszystkich coverowych próbach. Może właśnie dlatego warto pożegnać się wykonaniem nieśmiertelnej Marii Callas.
Tak naprawdę 4 zaprezentowane wcielenia Summertime, mimo że reprezentują konkretne muzyczne światy, mają jedną cechę wspólną. Jest nią niezwykłe bogactwo utworu, bo tylko dzięki niemu kolejne setki wykonawców przedstawiają nam swoje rozumienie Gershwina. Co prawda o większości z tych propozycji należy zapomnieć zaraz po wysłuchaniu, to raz na jakiś czas zdarzają się perełki. Chociażby takie jak przedstawione powyżej.
Wojciech Wądołowski
wrzesień, 2014