„Sympathy For The Devil”
Dzisiaj czas na drugą, zaraz po kultowej „Satisfaction”, piosenkę The Rolling Sones, umieszczoną na liście HOT 500 magazynu Rolling Stone. Miejsce 32 świadczy, że utwór ma istotne miejsce w historii muzyki XX wieku. Spekulacje związane z pojawieniem się utworu, a później liczne nowe wykonania uznanych artystów, są najlepszym na to dowodem.
Wg oficjalnych danych, piosenka została napisana przez duet Mick Jagger/Keith Richards, jednak powszechnie uważa się, że to Jagger miał znacznie większy wpływ na ostateczny kształt utworu. Inspiracją do jego powstania była lektura książki „Mistrz i Małgorzata”, którą artysta dostał od Marianne Faithfull (sic!). Pierwotnie piosenka nosiła tytuł „The Devil Is May Name”, jako że Jagger wykonywał ją w wersji narracji, wcielając się w Lucyfera. Tekst piosenki koncentruje się na okropieństwach ludzkości, stąd są tu nawiązania do śmierci Chrystusa, rewolucji rosyjskiej, czy zabójstwa prezydenta Kennedy’ego.
Proszę pozwól mi się przedstawić,
Jestem człowiekiem bogactwa i gustu.
Bywałem w pobliżu długie, długie lata,
Ukradłem duszę i wiarę wielu ludzi.
Byłem w okolicy kiedy Jezus Chrystus
Przeżywał chwile zwątpienia i bólu
I dobrze się upewniłem, że Piłat
Umyje ręce i przypieczętuje Jego los
Miło mi cię poznać,
Mam nadzieje, że odgadniesz moje imię
Lecz tym, co cię intryguje,
Jest natura mojej gry
Kręciłem się po Sankt Petersburgu
Kiedy zobaczyłem, że nadszedł czas na zmiany
Zabiłem cara i jego ministrów,
Anastazja krzyczała na próżno
Prowadziłem czołg,
W stopniu generała,
Gdy szalał blitzkrieg
i smród ciał.
Miło mi cię poznać,
Mam nadzieje, że odgadniesz moje imię
Lecz tym, co cię intryguje,
Jest natura mojej gry, oh tak
(woo woo, woo woo)
Patrzyłem z radością,
Jak twoi królowie i królowe
Walczyli przez dziesięć dekad
Dla bogów, których stworzyli.
(woo woo, woo woo)
Krzyknąłem:
„Kto zabił Kennedych?”
Choć tak naprawdę
byłeś to ty i ja
(who who, who who)
Więc pozwól mi się przedstawić,
Jestem człowiekiem bogactwa i gustu
I ja zastawiałem pułapki na trubadurów,
Którzy zginęli, nim dotarli do Bombaju
(woo woo, who who)
Miło mi cię poznać,
Mam nadzieje, że odgadniesz moje imię, oh tak
(who, who)
Lecz tym, co cię intryguje
Jest natura mojej gry, oh tak, zejdź na dół, kochanie
(who who, who who)
Miło mi cię poznać,
Mam nadzieje, że odgadniesz moje imię, oh tak
Lecz tym, co cię intryguje
Jest natura mojej gry
(woo woo, who who)
Tak jak każdy glina jest kryminalistą,
A wszyscy grzesznicy świętymi,
Jak orły są reszkami
Nazywaj mnie po prostu Lucyferem,
Gdyż potrzebuję nieco powściągliwości
(who who, who who)
Więc jeśli mnie spotkasz
Okaż nieco grzeczności
Nieco współczucia i smaku
(woo woo)
Wykorzystaj całą swą wyuczoną grzeczność
Albo poślę twą duszę na stracenie, um tak
(woo woo, woo woo)
Miło mi cię poznać
Mam nadzieje, że odgadniesz moje imię, um tak
(who who)
Lecz tym, co cię intryguje, um zrozum to, zejdź na dół
Jest natura mojej gry
(woo woo, woo woo)
Woo, who
Oh tak, zejdź na dół
Oh tak
Oh tak!
(woo woo)
Powiedz, skarbie, jak mam na imię?
Powiedz, kochanie, czy odgadniesz moje imię?
Powiedz, skarbie, jak mam na imię?
Powiem ci je kiedyś, gdy zawinisz
Oh, who
woo, woo
Woo, who
Woo, woo
Woo, who, who
Woo, who, who
Oh, yeah
Jak mam na imię?
Powiedz, skarbie, jak mam na imię?
Powiedz, słodki, jak mam na imię?
Przesłuchując nowe nagrania Sympathy For The Devil dokonuje się odkrycia, że piosenka, która w Polsce znana jest głównie znawcom, na świecie wykonywana jest w ilościach hurtowych. Jednak szybko okazuje się, że większość z tych wersji nie nosi żadnych znamion artyzmu. Szczytem arogancji jest wykorzystanie charakterystycznej wokalizy, która jest znakiem rozpoznawczym wersji Stonesów. Kopiowanie pomysłów aranżacyjnych jest dla mnie trudne do zaakceptowania, więc te wykonania odrzuciłem od razu. Mimo wszystko pozostało nadal sporo świetnych wersji – i okazało się, że są one dziełem artystów znakomicie znanych bardziej zaawansowanym słuchaczom. Jednak najważniejsze odkrycie to fakt, że nagrania które zainteresowały mnie najbardziej, swoją dramaturgią podkreślają demoniczność piosenki. Są też wersje tak odległe od intencji twórców, że niewątpliwie mają prawo być kontrowersyjne.
Przegląd interesujących nagrań z dumą rozpoczynam od rodzimego Sweet Noise. Ta wersja jest najbardziej grzeczną wśród wszystkich wykonań, które proponują nowe spojrzenie na piosenkę, jednak z kilku względów godna uwagi. Koncepcyjnie zastosowano tutaj odświeżenie piosenki poprzez nieco nowocześniejszą aranżację, jednak z punktu widzenia tworzywa (tekst i muzyka) nic nie zmieniono, nawet zachowano podobny charakter. Jedyna zmiana to dołożenie wokalizy o ciekawym, egzotycznym charakterze (wpływy sudańskiego pochodzenia wokalisty zespołu), co niewątpliwie wpływa na rozpoznawalność tej wersji.
Ciekawe nagranie proponuje niemiecki Laibach. Tutaj zdecydowanie polecam ścieżkę dźwiękową, jako że zespół proponuje tzw. wideoclip z ambicjami, z chęcią narracji tekstu. Niestety w tym przypadku na ambicjach się skończyło. Muzycznie jest to propozycja bardzo ciekawa, nieco przerysowana, jednak przekonująca. Koncepcja przedstawienia mrocznego, zwariowanego świata nieźle broni się w bogatej, „filmowej” aranżacji.
Niezwykle kameralnie potraktowali swoje wykonanie Rickie Lee Jonesm i Ben Harper. Ich wersja brzmi nieco ekscentrycznie. Skromne instrumentarium i niezwykle oszczędne środki wyrazu prowadzą do znakomitego efektu. Całość jest może nie tak mroczna, ale niezwykle zagadkowa i frapująca. I to ciągle jest ta sama piosenka, jednak zupełnie inna.
Poruszając się po kolorytach mrocznych i demonicznych, nagle wpadamy w zaskakująco inny świat. Wersja Horazio Hernandesa jest klasycznym przykładem, że jeśli się bierzemy za czyjąś piosenkę, to nie dlatego, że nam się podoba, a głównie po to, by pokazać w niej siebie. Tutaj przełożenie utworu mrocznego na klimaty taneczne jest ciekawym zaskoczeniem. Pierwsza reakcja to niespójność charakteru muzycznego z przesłaniem piosenki, jednak prawdopodobnie w szerokości geograficznej Hernandesa nawet o najczarniejszych rzeczach gra się w rytmach salsy. Być może zapalczywi miłośnicy wersji oryginalnej nie będą w stanie zaakceptować tej z pozoru frywolnej koncepcji. Dla mnie jednak ważne jest, że mamy tu do czynienia z bardzo twórczym podejściem, przy jednoczesnym szacunku dla twórców utworu.
Jazz-rockowa amerykańska formacja Blood, Sweat & Tears pokazuje jeszcze inne kolory utworu. I nic dziwnego, wszak kapela uważana jest za jednego z prekursorów muzyki jazz-rockowej. Wykonanie to zwraca uwagę ze względu na świetną aranżację – swobodne poruszanie się po gatunkach i konwencjach świadczy o dużej erudycji muzycznej. Najprawdopodobniej chodziło tutaj o nawiązanie do muzyki klasycznej początku XX wieku (Skriabin, Rimski-Korsakow), aby w ten sposób połączyć się z klimatem opisanym przez Bułhakowa. Ta wersja przekonuje mnie najbardziej.
Na koniec zostawiłem nagranie niezwykłe.
To co zrobiła The Symphony London Orchestra, to nawiązanie do świetnego wątku coverowania piosenek przez zespoły specjalizujące się w muzyce tzw. klasycznej. To wykonanie, dzięki znakomitej aranżacji i operowej, a raczej musicalowej stylizacji, podkreśla demoniczny charakter utworu. Tego typu próby udowadniają, że podział muzyki na lepszą i gorszą z punktu widzenia jej pochodzenia, nie ma najmniejszego sensu. Jeśli artysta ma pomysł na swoją wersję i zrobi to sensownie i przekonująco, to dalsze szufladkowanie i wartościowanie jego twórczości jest wręcz nietaktowne.
Wojciech Wądołowski
maj, 2014 r.