Już nigdy

„Już nigdy”

Przed nami spotkanie z kolejną piosenką znakomitego polskiego kompozytora, Jerzego Petersburskiego. W naszym  cyklu przyglądaliśmy się już jego dwóm wielkimi przebojom („Tango Milonga” i „To ostatnia niedziela”).  Dzisiaj, z perspektywy czasu, świadomość, że kilka największych przedwojennych hitów pochodzi spod jednego pióra, robi ogromne wrażenie i świadczy o wielkiej klasie Petersburskiego. Dodatkowo szacunek budzi fakt, że muzyk tworzący jeszcze w 2. połowie ubiegłego stulecia (zmarł w 1979 roku) został wyróżniony za swoją działalność artystyczną w 1936 roku! Jeśli weźmiemy pod uwagę choćby 3 wspomniane piosenki, to nie można się dziwić, że Petersburski był tak doceniany. Pozostaje jedynie pozazdrościć intuicji tym, którzy o nagrodach wtedy decydowali.

Pierwszego nagrania dokonała Vera Bobrowska, która zresztą była pierwszą wykonawczynią piosenki. A debiut odbył się nie byle gdzie, bo w legendarnym dziś kabarecie Morskie Oko. Jak to dobrze, że te historyczne nagrania są jeszcze dostępne.

Autor tekstu to kolejne wielkie nazwisko.  Andrzej Włast, autor który chętnie z Petersburskim współpracował, tworząc wspólnie wielkie przedwojenne szlagiery: „Ja się boję sama spać”, „Tango andrusowskie”, „Cztery nogi” i wspomniane juz „Tango Milonga”. Gdyby ktoś miał tego mało, to wystarczy wspomnieć teksty Własta do piosenek innych kompozytorów – tutaj dech zapiera od wspaniałości: „Całuję twoją dłoń, madame”, „Ja nie mam co na siebie włożyć”, „Rebeka”, „Ta mała jest wstawiona”, „U cioci na imieninach”.

Powojenne życie piosenki to liczne wykonania z dwoma stanowiącymi wizytówki wykonawcami. Mieczysław Fogg, który wciąż śpiewa wiele piosenek sprzed lat i Sława Przybylska nagrywają wersje, które poza wartością archiwizacyjną nie mają wielu walorów artystycznych. To po prostu lesze lub gorsze kopie oryginału. Dobrze jednak, że dzięki tym artystom piosence udało się ciągle tkwić w naszej świadomości.

Obecnie utwór jest ulubionym materiałem interpretatorów piosenki, głównie aktorów. Tutaj spotykamy się z całą paletą interpretacji, co niestety powoduje, że w tej przesadzie i dodawaniu dramaturgii ucieka właściwy charakter utworu. Wszak piosenka jest formą rozrywkową. Przykładem na dobrą, ale nie przesadną interpretację jest wykonanie Edyty Geppert. W tej wersji proporcje między wartościami tekstowymi i muzycznymi są zachowane, zwłaszcza , że wszystko oprawione jest bardzo dobrą aranżacją.

To, co zawsze zachwyca mnie w kultywowaniu starych utworów, to opracowania młodych pasjonatów, którzy wykonując mixy,  robią piosence lifting, a przy okazji pozwalają na poznanie starej melodii dużej grupie młodych ludzi. Nagranie projektu nazwanego Gonzales Kolektiv to sztuka najwyższej próby.

Propozycja Gonzales Kolektiv to bardzo dobrze zaplanowany projekt artystyczny – oparcie się na bazie, jaką jest wykonanie Mieczysława Fogga, z dodaniem wielu elementów sprawiających, że utwór jest nowoczesny i interesujący dla szerszej grupy słuchaczy. Bardzo ciekawe jest tu wykorzystanie głosu Miki Urbaniak, a dodatkowego smaczku dodaje także niebanalny, aczkolwiek całkowicie zapożyczony teledysk. Takie wykonania rodzą pytanie,  jak dalece można sobie pozwolić w kreacji artystycznej, aby nie „obrazić” pierwowzoru. Moja opinia jest prosta – lepiej zrobić głęboką ingerencję w tworzywo pierwotne, niż nagrywać kolejną nudną i niewiele wnosząca kopię. Wspomniana ingerencja może się  jednak odbyć pod warunkiem nie zmieniania tego, co stworzyli autor tekstu i muzyki. Warto więc trzymać się prostej zasady: dodawanie – tak, poprawianie NIE!!!

Wojciech Wądołowski

luty, 2015 r.