„American Tune”
Piosenkę zachwyciłem się kilka lat temu słuchając albumu Kurta Ellinga. Wykonania tego chyba najlepszego obecnie wokalisty słuchałem wielokrotnie zachwycając się każdym elementem: muzyką, tekstem, fenomenalną interpretacją i świetną aranżacją. Dopiero po jakimś czasie odkryłem, że to cover piosenki sprzed 40 lat, jednak od wykonania Ellinga proponuję przygodę z piosenką – uprzedzam, że będą się działy rzeczy niebywałe!
„American Tune” to dzieło najważniejszego muzyka w dziejach USA, Paula Simona. I możemy dyskutować, czy ta palma pierwszeństwa mu się należy, ale to mądrzejsi od nas tak zdecydowali. Przypomnę, że w 2007 r. ustanowiono Nagrodę Gershwina dla wybitnych twórców i wykonawców piosenek. To wyróżnienie otrzymało patronat Biblioteki Kongresu USA, a na liście artystów są m.in.: Stewie Wonder, Burt Bacharach, Paul McCartney, Carole King i Billy Joel, czyli nazwiska, bez który nie można sobie wyobrazić kształtu obecnej muzyki popularnej. I właśnie pierwszą nagrodzoną osobą był Paul Simon. Wracamy do piosenki – pojawiła się ona na płycie z 1973 roku. Warto zacząć od tekstu, bo ten jak zwykle u Simona jest istotny.
Wielokrotnie błądziłem. I wiele razy byłem zdezorientowany.
Wiele razy byłem opuszczony. I z pewnością skrzywdzony.
Ale nie szkodzi, w porządku. Nie można być cały czas szczęśliwym.
Gdy myślę o kolejnym dniu pracy, muszę po prostu trochę odpocząć. Muszę trochę odpocząć.
Nie znam nikogo, kto nie byłby poobijany. Nie mam żadnego przyjaciela, który czułby się spokojnie.
Nie znam marzenia, które nie zostało zniszczone. Lub sprowadzone na kolana.
Ale nie szkodzi, w porządku. Żyjemy przecież dobrze przez tak długi czas.
I gdy myślę o drodze, którą przebyliśmy. Tak daleko od domu, tak daleko od domu.
Śniło mi się, że umierałem. Śniłem, że moja dusza uniosła się niespodziewanie.
I oglądając się na mnie uśmiechnęła się uspokajająco. Śniło mi się, że latałem.
I wysoko w górze widziałem dokładnie Statuę Wolności odpływającą do morza.
We śnie, w którym latałem płyniemy na statku zwanym Mayflower.
Płyniemy na statku, który podróżował na księżyc.
Żyjemy w bardzo niepewnych czasach. I śpiewamy amerykańską melodię.
Ale nie szkodzi, w porządku. Nie można być cały czas szczęśliwym.
A gdy myślę o nadchodzącym dniu pracy muszę po prostu trochę odpocząć. Muszę trochę odpocząć.
Piosenka od razu stała się popularna, ale nie tak jak kilka innych najbardziej znanych piosenek artysty. On sam jednak wybiera ją do albumu „the best of”. W „American Tune”, jak w każdej piosence Simona, zwracamy uwagę na spójność tekstu z muzyką. A w tym przypadku jest to dodatkowo niezwykłe, bo odkrywamy, że w swojej kompozycji Simon oparł się na utworze Hansa Leo Hasslera z XVI wieku. Utwór powstał w języku niemieckim, później jednak największą sławę zdobył w wersji anglojęzycznej jako „O Sacred Head, Now Wounded”. W polskim kościele chrześcijańskim jest znany jako hymn pasyjny „O Święta Głowo, teraz zraniona” .
Jeszcze większą sławę kompozycja zyskała po opracowaniu jej na chór wielogłosowy przez Jana Sebastiana Bacha. Ta wersja stała się tak popularna, że wielu melomanów jest przekonana, że to dzieło oryginalne tego wielkiego mistrza.
Przechodząc dalej, do następnej epoki muzycznej, usłyszymy ciekawy zbieg okoliczności w Serenadzie C-dur Piotra Czajkowskiego.
Po tych niezwykłych przykładach muzyki klasycznej wracamy do piosenki Paula Simona, bo jest kilka ciekawych wykonań. Zaczniemy od Evy Cassidy, która śpiewała niemal wyłącznie obcy repertuar, ale z każdej piosenki tworzyła nowe perełki, tym samym zawieszając bardzo wysoko poprzeczkę dla wszystkich artystów wykonujących covery.
Równie zmysłowo i delikatnie piosenkę wykonuje Stacey Kent ze świetnym towarzyszeniem fortepianu. Te dwie wersje są przykładem na mądre wykonywanie znanych piosenek. Bo żadna z pań nie popisuje się tutaj swoimi umiejętnościami, skupiając się na pięknie utworu.
W uzupełnieniu wersji artystycznych warto posłuchać wykonania młodych wokalistów w ramach projektu zorganizowanej w sieci. Tutaj uwagę zwraca bardzo ciekawa aranżacja Mayty Cohen, i nawet nie do końca perfekcyjne wykonanie nie psuje ambitnego zamierzenia. Można się domyślać, że bardzo pomogła elektronika – część harmonii została mocno przez nią podrasowana.
Tę niezwykle ciekawą podróż zamkniemy klamrą, innym wykonaniem Kurta Ellinga. Ta wersja ze świetną holenderską orkiestrą Metropole Orchestr jest popisem kunsztu całego zespołu wykonawczego. Tutaj słyszymy, że to wykonanie jest wcześniejsze, bo wokalista śpiewa „z kartki”. Słyszymy także, że niektóre elementy świetnej aranżacji Christiana Elsassera zostały wykorzystane w wersji studyjnej, tej, od której zaczęliśmy naszą przygodę z „American Tune”.
Wojciech Wądołowski
czerwiec, 2021 r.