Anna Dereszowska – Odcinek III

Odcinek III
„To bardzo ciekawe, wybierać sobie do konkretnego repertuaru odpowiednią barwę”
 
 
Skoro już wspomniała Pani konkurs w Zielonej Gorze, to nie mogę nie zadać pytania na temat innego konkursu w tym mieście. Dlaczego zdecydowała się Pani na udział w tegorocznym konkursie piosenki rosyjskiej ?
To był przypadek, a nawet małe nieporozumienie. Zatelefonował do mnie Sebastian Wypych, szef zespołu „Machina del Tango”, z którym nagrałam płytę i zaproponował mi udział w konkursie. Skojarzyłam, że skoro Zielona Góra, to na pewno mówimy o przeglądzie Anny German. Dopiero później, kiedy dowiedziałam się, że muszę śpiewać po rosyjsku, zaczęłam coś podejrzewać. No i rzeczywiście okazało się, że to jest konkurs piosenki rosyjskiej, transmitowany na żywo przez telewizję konkurs dla profesjonalnych wokalistów. Za późno jednak było już na to, aby się wycofać, więc poszukaliśmy szybko piosenki. Mój cały pobyt w Międzyzdrojach, gdzie odciskałam dłoń w Alei Gwiazd, przechodziłam ze słuchawkami w uszach ucząc się tekstu.
Później byłam Sebastianowi wdzięczna, bo po raz pierwszy zdarzyło mi się śpiewać w tak dużym, pięciotysięcznym amfiteatrze. Pamiętam ten niezwykły odbiór publiczności i to było kolejne, bardzo ciekawe doświadczenie.
 
 
Gdyby miała Pani jeszcze raz wybrać piosenkę na ten konkurs, to byłaby to ta sama piosenka?
Tak, na pewno ta sama. To jest niezwykle piękna piosenka i wydaje mi się, ze trafiona w punkt. Co prawda przed występem szybko musiałam trochę poprawić tekst, bo w oryginale była to piosenka o aktorce, śpiewana przez faceta w pierwszej osobie. Mnie, osobie nie znającej języka rosyjskiego, było trudniej, na szczęście w porę udało nam się zmienić ten tekst na tyle, aby nie było wpadki. I myślę, że również tekst sprawił, że wygrałam ten konkurs. Śpiewałam o aktorce i potrafiłam to w pewnej mierze przełożyć na moje doświadczenia.
 
Oglądałem ten konkurs i już wtedy zastanawiałem się, skąd pomysł na tę trochę zaskakującą emisję głosu. Był to zabieg celowy, czy Pani już po prostu tak ma?
Śpiewając, często wybieram trochę ciemniejszą, głębszą barwą, inną niż ta, której używam mówiąc. Kiedy śpiewam pełnym głosem, mam po prostu taką barwę. Zdarzyło mi się kilka razy, na przykład nagrywając piosenkę z De Mono albo ostatnio z Kubą Badachem, że staraliśmy się tej mojej prawdziwej barwy nie dotykać. Założyliśmy sobie, że to będzie taka delikatna, ulotna barwa , jak u Anny Marii Jopek.
To jest bardzo ciekawe, wybierać sobie do konkretnego repertuaru odpowiednią barwę, jeśli oczywiście jest taka możliwość. To są lata ćwiczeń, tego siedzenia przy fortepianie w Akademii Teatralnej, kiedy nie miałam innych obowiązków oprócz uczenia się, i zamiast iść w czasie przerwy miedzy zajęciami na piwo, siadałam do fortepianu i ćwiczyłam gamy. To mi dało ogromną świadomość tego, jakie mam możliwości wokalne i braki, i co powinnam ukrywać śpiewając, a co mogę eksponować.
 
Na czym w takim razie to polega, że barwa i emisja z Zielonej Góry jest zupełnie inna, niż użyta przez Panią w piosence „Taka robota” wykonana na Famie?
Ojej! Ależ to było dawno temu! Ja już tego tak dobrze nie pamiętam.
Sześć lat temu – i to było świetne wykonanie.
Naprawdę? Dziękuję!
No, być może tak było. Fama to był akurat taki moment, kiedy byłam świeżo po skończeniu szkoły, czyli w najbardziej intensywnym momencie pracy nad sobą. Bo to jest tak, że po skończeniu szkoły w dużej mierze czerpiemy z tego, czego nauczyliśmy się przez te cztery lata. Wtedy też mój głos był nieźle rozśpiewany, w tym czasie zaczynałam też współpracę z Januszem Józefowiczem. Dużą więc wagę przywiązywałam wtedy do głosu. Możliwe, że moja barwa była kiedyś ciekawsza, więc bardzo chętnie znajdę to wykonanie i nad nim się zastanowię.
Teraz mam sporo innych rzeczy, na których muszę się skoncentrować, natomiast gdybym podejmowała się opracowania jakiegoś większego repertuaru, recitalu albo płyty, to nie zrobiłabym tego sama. Na pewno pojawiłby się ktoś, kto by mi powiedział, w którą stronę powinnam pójść.
 
Pani emisja w piosence „Aktorka” bardzo przypominała mi sposób śpiewania Hanki Ordonówny.
To akurat odbieram jako komplement.
 
Bo to jest komplement. Aczkolwiek nikt nie wie, jak Ordonówna śpiewałaby dzisiaj, sądzę jednak, że chyba inaczej niż siedemdziesiąt lat temu. Szkoda, że nie ma obecnie przymiarki do filmu o tej wspaniałej divie.
Ha, ha. Pewnie nie miałabym konkurencji?
 
Film o Hance Ordonównie już był, ale tam odtwórczyni głównej roli, Dorota Stalińska „śpiewa” głosem Hanny Banaszak.
A właśnie. Jestem bardzo ciekawa najnowszego filmu Jerzego Hoffmana, gdzie artystkę kabaretową gra Natasza Urbańska. Ciekawi mnie, jakim kluczem będą to otwierać, czy będą używali nowoczesnych środków, czy pójdą kluczem tego śpiewania lekko archaicznego.
 
 
Rozmawiał Wojciech Wądołowski