I Say a Little Prayer

„I Say a Little Prayer”

I Say a Little Prayer” (często mylnie nazywana  „I Say a Little Prayer For You”) to druga w naszym coverowym cyklu piosenka Burta Bacharacha. Porównując ten utwór z opisanym wcześniej  “What the World Needs Now is Love” już po pierwszym wysłuchaniu wiadomo, że mamy do czynienia z tzw. prawem serii. Bo czy o Bacharachu można powiedzieć, że któraś kompozycja mu się nie udała? No nie, wszak to ważne nazwisko w historii muzyki popularnej. Jego twórczość to istotny wkład w historię kultury XX wieku, wzór dla wielu adeptów sztuki kompozytorskiej.

Wracając do piosenek – ich podobieństwo w wielu aspektach jest tak wyraźne, że nie ma nawet sensu ich różnicować lub porównywać. Łatwiej można mówić więc o konsekwencji, głównie z uwagi na wiele podobieństw.

Podobieństwo nr 1. Pierwszym wspólnym mianownikiem jest skomponowanie piosenki dla tej samej muzy kompozytora, Dionne Warwick.

Jak bywało w przypadku innych piosenek specjalnie da Warwick skomponowanych, tak i tutaj niebawem okaże się, że to nie była najważniejsza wersja, bo…

Podobieństwo nr 2, to wykreowanie piosenki przez inną gwiazdę. W tym przypadku doszło do „ukradzenia” piosenki przez Arethę Franklin. Ciekawe jak potoczyłoby się życie piosenki, gdyby nie ta wokalistka. Jej nagranie jest tak sugestywne i głębokie, że przez większość artystów próbujących wykonać ten utwór, jest traktowane jak „tekst źródłowy”. Wysłuchując dziesiątków wykonań dochodzę do smutnego wniosku, że Aretha dokonała tak przełomowego dokonania, że po niej niewielu wokalistów potrafiło zaproponować coś oryginalnego.

Ta piosenka, jak wiele innych utworów Bacharacha, to współpraca z tekściarzem Hal’em David’em – i to jest podobieństwo nr 3. Ich wieloletnia współpraca przyniosła owoce w postaci długiej listy uznanych piosenek, wielu nominacji do Oscarów i Grammy, w tym jednego Oscara (za piosenkę Raindrops Keep Fallin’ On My Head).

Intencją autora tekstu było przekazanie przez śpiewającą kobietę miłości do swojego chłopaka, służącego na wojnie w Wietnamie (utwór po raz pierwszy został nagrany w 1966 roku). Ze względu na tekst jest to piosenka, która może być śpiewana wyłącznie przez kobiety. Jeśli zdarzają się wykonania męskie, to są one najczęściej żałosne. Chyba, że ktoś pokusi się o pastisz, jak to zrobiła niemiecka kapela Boss Hoss. To nagranie obejrzałem i wysłuchałem z przyjemnością.   

Podobieństwo nr 4 – wizualizacja. Piosenki duetu Bacharach-David to ulubiony materiał specjalistów sztuk wizualnych. Wiele z nich pojawia się w filmach i nic w tym dziwnego, wszak ta dziedzina sztuki była tym twórcom bardzo bliska. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na ciekawe połączenie dobrego wykonania piosenki z interesującym obrazkiem, czyli wersję zespołu Bomb the Bass.

Nr 5 – maestria kompozytorska. W poprzednim artykule wspomniałem świetny warsztat kompozytorski Bacharacha. W tej piosence także znajdujemy świadectwo tej maestrii – zastosowane tutaj metrum to nowatorskie potraktowanie najpopularniejszej w muzyce miary, czyli 4/4. Cały utwór jest osadzony na tym metrum, jednak momentami ucieka do kombinacji, np. 10/4 (4/4  + 2/4 + 4/4), a w finale nawet do teoretycznie przedziwnego 11/4 (4/4 + 3/4 + 4/4).

Te wszystkie zabiegi konstrukcyjne inspirują artystów do poszukiwania nowych odcieni. Dobrym przykładem jest Trijntje Oosterhuis, która nagrywając ascetyczną wersję akustyczną, dodała utworowi szlachetności.  Takie nagrania zawsze imponują, pokazując, że krzyk i błyskotki nie są sprzymierzeńcami prawdziwej sztuki.

 Dodam tylko, że ta holenderska wokalistka, tak mocno zafascynowana twórczością Bacharacha, nagrała cały album z jego piosenkami. Jeden z utworów na tej płycie zaśpiewała z Grzegorzem Turnauem.

Nr 6 – nowoczesność. Piosenki Bacharacha, głównie dzięki wspomnianemu mistrzostwu kompozytorskiemu, przyciągają współczesnych muzyków poszukujących. Być może wersja Zeds Dead nie mieści się w konwencji covera, jednak niewątpliwie jest ciekawą propozycją na zadany temat. Dzięki takim próbom coraz młodsi słuchacze mają możliwość obcowania z wielka klasyką.

W przeciwieństwie do nagrania Zeds Dead, propozycja Diany King, będąc również nowoczesną, jest klasycznym przykładem na to, jak można starą piosenkę wykonać nowocześnie. W tym wykonaniu zwraca uwagę zmiana charakteru piosenki bez większych ingerencji w oryginalną muzykę. Twórcze podejście do łączników pomiędzy zwrotkami jest tylko świetnym dowodem na artystyczną kreację.

Jak to dobrze, że wśród tysięcy osób, traktujących swoje śpiewanie bardziej lub mniej profesjonalnie, są artyści, nawet ci z własnym świetnym repertuarem, którzy pokazują nam swoją wrażliwość wykonując czyjeś piosenki. Jak to dobrze, że są też artyści, którzy z szacunku do historii tworzą nowe wersje piosenek-symboli,  nie robiąc im krzywdy. Jak to dobrze, że są artyści, którzy nie dotykają cudzego repertuaru tak długo, jak nie są przekonani, że mają coś ważnego do przekazania.

Wojciech Wądołowski

grudzień, 2013 r.