Komu potrzebny cover?

Komu potrzebny cover?

Cover, a po polsku kower to nic innego jak zaśpiewanie starej, znanej z innych wykonań piosenki na nowo, z inną aranżacją. To bardzo często odkurzanie starych, zapomnianych utworów i nadawanie im nowego blasku. Tak wynika z definicji, a jak jest naprawdę?

Jeśli ktoś śpiewa covery tylko dlatego, że nie ma własnego repertuaru, to nie wróży to dobrze. Nawet jeśli te wykonania  będą do przyjęcia, to później zmierzenie się z własnym repertuarem będzie najboleśniejszą chwilą prawdy. Taki los spotyka zdecydowaną większość gwiazdeczek wypromowanych na całym świecie w programach telewizyjnych dla wokalistów. W Polsce także. Ukrywanie się za popularnością hitu jest dobre na chwilę, ale prędzej czy później trzeba zza tej dekoracji wyjść i pokazać prawdziwą twarz. Chlubnym wyjątkiem artystki, która zasłynęła głównie wykonywaniem obcego repertuaru jest Eva Cassidy. Ta wcześnie zmarła amerykańska wokalistka śpiewała wiele coverów tak, jakby były to jej piosenki. Niejednokrotnie słyszy się, że ktoś śpiewa piosenkę Evy Cassidy, mimo że to cover.  Po prostu jej wykonanie jest tak przekonujące, że często wypiera z pamięci oryginał. Na tym właśnie polega jej siła i dlatego Eva jest cały czas z nami. Ciągle słuchamy jej piosenek i ciągle się przy nich wzruszamy.

A jeśli chodzi o przeistaczanie się wspomnianych gwiazdeczek telewizyjnych show, to właśnie Ania Dąbrowska zrobiła coś przewrotnego. Po szybkim, niezasłużonym odpadnięciu z programu telewizyjnego postawiła na własną twórczość i wydając dwie płyty udowodniła, że na polskiej scenie nie jest osobą przypadkową. I po takim przypieczętowaniu swojego „ja” artystka nagrywa płytę właśnie z coverami,  jednak jej osobowość jest w tych piosenkach tak wyraźna,  że nie można mieć wątpliwości, dlaczego ta płyta się ukazała.

Największy sens nagrywania coverów tkwi w odkurzaniu zapomnianych piosenek. O sukcesie można mówić, gdy nagranie coverowe przebija to wcześniejsze i staje się hitem. Na pewno zapomniano by o piosence „Nothing compares to U”  gdyby nie wspaniałe wykonanie Sinead o Connor.  Jeśli ktoś miał  okazję słyszeć pierwsze wykonanie zespołu The Family, to nie powinien mieć trudności z docenieniem zasługi  Sinead. Na naszym rynku najlepszym przykładem jest  wszechobecność „Kolorowych jarmarków”Kto dziś pamięta, że za sprawą Maryli Rodowicz ta lekko kiczowata piosenka awansowała i  z kręgów ogniskowych weszła na salony estradowe.

Moda na śpiewanie coverów to głównie domena bogatego rynku amerykańskiego ubiegłego wiekuZnaki firmowe wykonań coverowych to takie niekwestionowane gwiazdy jak: Ella Fitzgerald i Frank Sinatra, ale też artyści nagrywający obecnie: Norah Jones, Maichel Buble.  Ci artyści nie dość, że nie wstydzą się zaśpiewać znane piosenki, to robiąc to całkowicie po swojemu , nadają tym utworom nowy sens.

Zapewne powstała już niejedna praca naukowa na temat śpiewania coverów, bo to temat stary, ale też bardzo interesujący. Wielu początkujących wokalistów śpiewa covery głównie dlatego, że wydaje im się, że w ten sposób łatwiej jest zainteresować słuchaczy. I być może coś w tym jest pod warunkiem, że ich wykonania wnoszą coś nowego. Najczęściej są to wykonania bardzo podobne i w dodatku dużo gorsze od pierwowzoru. Niestety często także spotykamy się przy tej okazji ze zjawiskiem zmieniania  linii melodycznej , czyli poprawianiu kompozytora. Nawet jeśli to poprawianie przynosi lepszy efekt, to należałoby się zastanowić, czy jest to eleganckie wobec twórców utworu. Jeśli ktoś ma lepsze pomysły od  kompozytora piosenki,  to nie ma nic prostszego, jak napisać coś swojego od początku do końca. Być może jedyny sens takiego przekomponowania pierwotnego kształtu utworu można zaakceptować,  stosując zasady wykonywania standardów jazzowych – najpierw wiernie cytuję temat, a dopiero potem pozwalam sobie na pokazanie mojej wersji.

Warto tu wspomnieć o nowym, jakże interesującym zjawisku, znaku czasu, w którym żyjemy. Okazuje się, że nowinki techniczne i wszechobecny  internet daje nieograniczone możliwości zaistnienia prawdziwym artystom,  którzy albo nie mogą się przebić w tradycyjnych  formach artystycznego wyrazu, albo w dobrodziejstwie netu widzą sens swojego tworzenia.  I na tej płaszczyźnie właśnie cower święci wielkie triumfy, udowadniając, że jeśli ma się dobry pomysł i talent, to można wyprodukować coś niepowtarzalnego. Udowodnił to na przykład Sam Tsui tworząc arcydzieła w oparciu o wielkie przeboje.

Na polskim rynku w podobny sposób stara się realizować  Cezik. Facet na pewno nie jest genialnym wokalistą, co jednak  nie przeszkadza mu w tworzeniu wielu ciekawych propozycji. Ten człowiek pokazuje, że realizacja swoich marzeń i niewątpliwie ciężka praca mogą przynieść zachwycające efekty. Jestem przekonany, ze od Cezika  mógłby się uczyć niejeden uznany artysta. I jeśli nawet nie zaistnieje on jako czołowy wykonawca,  to z pewnością może służyć swoim talentem i wyobraźnią jako doradca lub chociażby producent.

I na zakończenie. Ostatnio wpadł na mnie „wykon” pana Jacka Stachurskiego „Kocham cię, kochanie moje” grupy Maanam.  No i powróciło od razu pytanie, po co w ogóle śpiewać covery. A tak na marginesie – ciekawe, czy za coś takiego można wytoczyć proces o naruszenie dóbr osobistych? Pewnie nie, a szkoda.

Wojciech Wądołowski

maj, 2010r.