„Love Me Tender”

„Love Me Tender”

Ta słynna piosenka Elvisa Presley’a z 1956 roku nie znalazła się jeszcze w kręgu naszych zainteresowań. Trzeba więc tę zaległość szybko nadrobić.

Piosenka pojawiła się w filmie pod tym samym tytułem, a jej autorem jest Ken Darby, piszący pod pseudonimem Vera Matson. Ten bardzo zasłużony twórca był głównie aktywny jako autor oprawy muzycznej do filmów. Na swoim koncie ma 6 nominacji do Oscarów i 3 statuetki. Jest też posiadaczem nagrody Grammy. W przypadku piosenki „Love Me Tender” trudno mówić o samodzielnej kompozycji, bo jest to jedynie opracowanie ballady „Aura Lee”, pochodzącej z wojny secesyjnej. Później piosenka, już w tej nowej formie, pojawiła się w kilku innych filmach. Wysłuchanie „prototypu” piosenki daje podstawy do zastanowienia się, czy Ken Darby miał prawo do podpisywania się jako autor muzyki tego utworu.

Od czasu swojej premiery piosenką interesują się liczni wykonawcy. Cały czas powstają nowe wersje, najczęściej podobne do oryginału, ale jest też kilka pomysłowych i kreatywnych. Mimo to „Love Me Tender” jest ciągle wizytówką Elvisa Presley’a. Spójrzmy jednak na kilka nowych interpretacji, bo już sam pomysł zmierzenia się piosenką-legendą jest dużą śmiałością. Zaskakujące może być wysłuchanie wersji Jima Morrisona. Ten słynny artysta, ikona muzyki wyzwolonej, zaproponował wersję podobną do oryginału, jednak tutaj jest bardziej dramatycznie i przejmująco. W kontekście życiorysu artysty, tego, co zrobił dla światowej muzyki, ale też „członkostwo” w Klubie 27  (słynni wykonawcy, którzy zmarli mając 27 lat, m.in.: Jimi Hendrix, Kurt Cobain, Amy Winehouse), piosenka brzmi intrygująco.

Trochę inaczej do piosenki podszedł BB King. Ten król bluesa, będąc wiernym wersji oryginalnej, bardzo delikatnie zaadoptował piosenkę do swojej ulubionej stylistyki. I na tym polega mistrzostwo.

Cliff Richard wykonał piosenkę w klimacie piosenki rozrywkowej. Może nie jest to szczególnie kreatywna interpretacja, godna jednak odnotowania.

Barry Manilow zostaje w klimacie piosenki o miłości. Całość jest ciekawa głównie muzycznie. Artysta pozwala sobie na małe odstępstwa od melodii oryginalnej. Prawdopodobnie takie ckliwe wykonanie będzie miało tylu samo zwolenników, co przeciwników.

Również w podobnym klimacie wykonuje tę piosenkę Katie Melua. Jej wersja jest jednak dużo bardziej nostalgiczna. Można powiedzieć, że to kobiecy odpowiednik tej piosenki.

Pozostając w nurcie kobiecych interpretacji, warto posłuchać wersji Norah Jones. To bardziej wariacja na temat piosenki – artystka trzyma się swojej stylistyki, tworzy jednak ciekawy klimat.

Wśród wielu wykonań piosenki jest kilka nagrań, w których współczesny artysta tworzy duet z Elvisem Presley’em. Jest to oczywiście rodzaj remixu lub raczej kolażu, bo połączenie dwóch osobnych wykonań tak należy traktować. Te przedsięwzięcia mają wartość historyczną, więc w tym przypadku poziom artystyczny jest nieco marginalizowany. Warto jednak posłuchać wersji, którą nagrała meksykańska wokalistka i aktorka Thalia. Tutaj postawiono na klimat – artystka bardzo starała się zachować nastrój utworu, a świetna oprawa muzyczna jest dodatkowym wzmocnieniem tego efektu.

Ciekawe jest nagranie Micka Ronsona. Ten słynny gitarzysta, współpracujący między innymi z Dawidem Bovie i Bobem Dylanem, nagrał wersję artystyczną uciekającą od ckliwości oryginału.

Właściwie można być zdziwionym, że tak znana piosenka ma stosunkowo mało ciekawych wykonań. Zazwyczaj w przypadku kultowych piosenek ilość nowych wersji można liczyć w setkach. W tym przypadku jest podobnie, jednak tym razem znacznie mniej jest propozycji ciekawych artystycznie. Prawdopodobnie wykonanie Elvisa Presley’a jest tutaj przekleństwem, bo jeśli wersja oryginalna jest wyrazista i charakterystyczna, to nowym wykonawcom jest dużo trudniej przebić się przez „klatkę” wykonania wzorcowego. Na szczęście, słuchając tych kilku nagrań, po raz kolejny możemy się przekonać, że prawdziwy artysta jest w stanie stworzyć coś interesującego, nie robiąc krzywdy oryginałowi.

Wojciech Wądołowski

maj, 2018 r.