„Manhã de Carnaval”

„Manhã de Carnaval”

Dawno nie pisałem o tak popularnej piosence; i to nie tylko znanej w swojej oryginalnej postaci, ale także pod kątem liczby nowych wykonań. W związku z tym  postaram się je jakoś usystematyzować, najpierw jednak kilka słów o utworze. Pojawił się w brazylijskim filmie  „Czarny Orfeusz” z 1960 roku, a piosenka autorstwa  Luiza Bonfa z tekstem Antonio Maria jest jego głównym motywem melodycznym. Zresztą cała ścieżka dźwiękowa jest wyjątkowa, zawiera również kompozycje Antonio Carlosa Jobima i Viniciusa de Moraesa. Przy tak bogatym materiale muzycznym może nie dziwić fakt, że „Manha de Carnaval” została pierwotnie odrzucona przez reżysera. Na szczęście kompozytorowi udało się przekonać producentów, że utwór, który wystąpi najpierw w wersji instrumentalnej, a później jako piosenka, może być motywem przewodnim. Film odniósł ogromny międzynarodowy sukces, otrzymując m. in. statuetkę Oscara dla najlepszego filmu zagranicznego, a dziś najlepszą wizytówką tego dzieła jest właśnie „Manha de Carnaval”.

Piosenka stała się pierwszą bossa novą popularną poza Brazylią. Np. w USA utwór jest uważany za najważniejszą południowoamerykańską kompozycję, pewnie dlatego bardzo szybko zaczęły tutaj powstawać nowe wersje. Potem stopniowo  wielu muzyków z całego świata zainteresowało się kompozycją, a dziś „Manha de Carnaval” jest uważana za standard jazzowy. Warto więc posłuchać wersji instrumentalnej wykorzystanej w filmie, bo na jej przykładzie łatwo zauważyć długą drogę, jaką piosenka wykonała od czasu powstania. Wersja na gitarę solo w wykonaniu samego kompozytora jest zupełnie inna niż piosenka. Jest pięknie i stylowo, można mieć wrażenie, że słuchamy kompozycji najbardziej znanego twórcy klasycznej muzyki gitarowej Villa-Lobosa.

Przeglądając wykonania spoza Brazylii najpierw rzuca się w oczy ich nadspodziewanie duża ilość.  Jednak jeszcze ciekawsze jest, że grają je najwybitniejsi artyści tworzący muzykę instrumentalną,  jak m.in.: Wayne Shorter, Quince Jones, Chuck Mangione, Paco de Lucia, Stan Getz, George Benson i Pat Metheny. I może dlatego warto zwrócić uwagę na wykonania mniej znane. Takim jest np. wykonanie przez orkiestrę Loui Ramireza.

Nieco inaczej utwór opracował Mongo Santamaria. Tu jest bardziej latynosko, ale ciągle stylowo i interesująco.

Uwagę zwraca także nagranie Vince Guaraldi Trio. Głównym instrumentem jest tutaj fortepian, pozostałe instrumenty dołączają dopiero w połowie utworu, ale to fortepian jest do końca instrumentem wiodącym. Koncepcja wykonawcza oparta jest na sposobie grania standardów jazzowych – najpierw wiernie zagrany temat, potem stopniowo potraktowanie go wariacyjnie i włączenie krótkich improwizacji.

Czas na nowe wersje piosenki. Najwięcej jest portugalskojęzycznych, co wydaje się naturalne – piosenkę śpiewa masa wokalistów brazylijskich, jednak te wykonania niczym szczególnym się nie wyróżniają, są bardzo zbliżone do oryginału. Bardzo szybko pojawiły się wersje śpiewane w języku angielskim pod tytułem „Morning of the Carnival”, ale funkcjonuje też jako „Carnival”, „Theme from Black Orpheus”, albo po prostu „Black Orpheus”. We Francji używa się tytułu „La Chanson d’Orphée”. Przegląd nowszych wykonań wypada zacząć od klasyki, czyli Franka Sinatry, bo kto inny miałby wylansować nowy utwór, jak nie ten pieśniarz właśnie. I także tekst jest inny, a całość zatytułowana jest „A Day in a Life of a Fool”

Fakt, że piosenkę miała w swoim repertuarze także Joan Baez, może świadczyć o jej ogromnej popularności ponadgatunkowej. Artystka, która kojarzy nam się z kategorią balladzistów wykonujących własny repertuar z towarzyszeniem gitary, tutaj postawiła na jeszcze większą oszczędność. Większość utworu wykonana jest a cappella, co dodaje piosence szlachetności i powoduje, że to wykonanie się wyróżnia.

Jeszcze większym zaskoczeniem może być wykonanie południowoafrykańskiej wokalistki Miriam Makeba, która w uznaniu zasług w  popularyzowaniu muzyki etnicznej nazywana jest Miss Africa. Jej wersja brzmi jakbyśmy słuchali lekko uwspółcześnionej pieśni ludowej.

Ciekawych wykonań jest jeszcze sporo, ale lepiej będzie, jeśli każdy wyszuka coś dla siebie – w sieci jest tego tyle, że bez problemu znajdziemy nagranie interesujące. W kilku zaprezentowanych przeze mnie wersjach chodziło głównie o pokazanie ogromnego potencjału kompozycji. I jeszcze jeden wniosek – to nie pierwszy przykład światowego hitu, który zbiegiem okoliczności mógłby nie ujrzeć światła dziennego.

Wojciech Wądołowski

sierpień, 2023 r.